Bartek Tumiłowicz

Pamiętam, że odkąd zacząłem studia w Krakowie, czułem się bardzo samotny w tak wielkim mieście. To poczucie opuszczenia skierowało moje kroki do duszpasterstwa akademickiego DAR. Mieliśmy wspaniałego duszpasterza, który ufał swoim studentom i oddawał im odpowiedzialność. Szybko zacząłem się angażować – prowadzić spotkania formacyjne, organizować pielgrzymki rowerowe, wyjazdy w góry. Dzięki duszpasterstwu poznałem też Szlachetną Paczkę, gdzie przez wiele lat byłem zaangażowany, jako wolontariusz. Trafiłem do kombonianów. Pewnego razu ktoś napisał maila o rekolekcjach wielkopostnych, które prowadzą misjonarze kombonianie przy ul. Skośnej. Zgłosiłem się i znów odkryłem bliskie oblicze Kościoła. Bezpośredni kontakt z ojcami, nocna indywidualna adoracja Pana, pieśni w suahili, modlitwa Słowem Bożym, Pan Jezus przedstawiony, jako afrykańskie dziecko, czas dzielenia się refleksjami podczas Mszy Św… To wszystko było nowe i zachwycające.  Poczułem wtedy prawdziwie, że jestem częścią Kościoła.

Z czasem zacząłem chodzić na spotkania kandydatów do Ruchu Świeckich Misjonarzy Kombonianów, pojechałem na doświadczenie misyjne do Gulu w Ugandzie, gdzie podczas modlitwy wstawienniczej Pan Bóg jeszcze głębiej otworzył moje serce na Jego Miłość.

Pan Jezus skutecznie prowadzi mnie za rękę. Widzę, że wszystkie przełomy w moim dotychczasowym życiu to skutek Jego czułego i delikatnego dotyku, który kieruje człowieka na właściwą ścieżkę. Teraz czuję się skierowany na dwuletni wyjazd misyjny. Panie Jezu, Ty wszystko wiesz. Jestem twój. Prowadź, będę podążał!