Półtora wieku misji

Siostry Misjonarki Kombonianki w tym roku obchodzą 150-lecie swego istnienia. Zgromadzenie – obecne dzisiaj na czterech kontynentach – z optymizmem patrzy na swoją teraźniejszość i przyszłość, zakorzenione w swoich początkach, w pracy i zaangażowaniu misyjnym sióstr.

 Założyciel

Święty Daniel Comboni założył Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Kombonianek 1 stycznia 1872 r, choć wielu współczesnych mu ludzi uważało, że to istne szaleństwo. Nie sądzono wówczas, że kobiety mogą podjąć się tak trudnego zadania, ponieważ do tej pory prawie zupełnie nie angażowały się w posługę misyjną. Na ogół ich przeznaczeniem był klasztor lub rodzina. Około 15 lat wcześniej Daniel Comboni po raz pierwszy wyruszył do Sudanu. W ciągu niespełna roku przebywania na misjach zmarł jeden z jego towarzyszy, a pozostali czterej musieli powrócić do Włoch, by nie umrzeć w Afryce. To doświadczenie porażki odcisnęło na młodym misjonarzu wyraźne piętno. W tamtych czasach istniały instytucje religijne, które wykupywały niewolników, by kształcić ich w Europie z myślą, że później wrócą do swoich krajów i będą ewangelizować własny naród. Jednak wśród Afrykańczyków mieszkających w Europie panowała wysoka śmiertelność. Również europejscy misjonarze, którzy udawali się do Afryki, nie wytrzymywali upałów i gorączki, i szybko umierali. Działalność misyjna przypominała pole bitwy.

 Plan i początki Instytutu

W roku 1864, siedem lat po pierwszym afrykańskim doświadczeniu, Daniel Comboni modlił się przy grobie św. Piotra w Watykanie i doznał natchnienia. Zamknął się w swoim pokoju na trzy dni i spisał to, co przechodziło przez jego umysł i duszę. Dokumentem, który wówczas powstał, był Plan Odrodzenia Afryki, którego centralnym punktem było ratowanie „Afryki przez Afrykę”. Wśród pomysłów, które pojawiły się na zapisanych przez niego stronach, były trzy, jak na tamte czasy rewolucyjne. Po pierwsze, Comboni wskazywał na potrzebę tworzenia lokalnego duchowieństwa. Nie należało kontynuować systemu kształcenia księży z Afryki w Europie, ponieważ rzeczywistość pokazała, że ten model jest nie do utrzymania. Po drugie, podkreślał konieczność kształcenia ludzi świeckich. I wreszcie, uznał rolę kobiet i ich znaczenie w apostolacie misyjnym. Bez nich, jak mówił, wszelkie misje są skazane na porażkę. Kiedy wydawało się, że wszystko jest oczywiste, zwolennicy Comboniego odwrócili się od niego, argumentując, że nie są w stanie znieść tylu zgonów misjonarzy. Z tego powodu porzucili misję w Afryce Środkowej. Wówczas kardynał Barnabò doradził Comboniemu założenie instytutu misyjnego. I od tego momentu jego życie stało się pasmem wyjazdów i spotkań w Europie, Egipcie i Sudanie. Danielowi Comboniemu przyświecało motto, które dodawało mu otuchy: „Afryka albo śmierć!”. Z tą myślą założył w włoskiej Weronie, 1 czerwca 1867 r., Instytut Misyjny dla Afryki, który dał początek Zgromadzeniu Misjonarzy Kombonianów Serca Jezusowego. Jeszcze w tym samym roku zorganizował wyprawę misyjną do Sudanu, w której po raz pierwszy towarzyszyło mu szesnastu byłych niewolników i trzy francuskie zakonnice. Daniel Comboni wiedział, że te siostry nie zawsze będą mu towarzyszyć w jego misji i faktycznie 12 lat później wycofały się z Sudanu. W obliczu tej rzeczywistości uparł się, by samemu założyć zgromadzenie kobiet.

Po wielu trudach 1 stycznia 1872 r. Comboni powołał do istnienia Pobożne Matki Afryki, instytut żeński, znany dziś jako Siostry Misjonarki Kombonianki. Założył go w niewielkiej wiosce pod Weroną wraz z postulantką Mariettą Caspi, którą nazywał „swoją pierworodną”. Zgromadzenie Pobożnych Matek Afryki stało się pierwszym żeńskim instytutem misyjnym we Włoszech.

 Wikariat apostolski

Rok 1877 był bardzo ważny w życiu Comboniego. 2 lipca mianowano go wikariuszem apostolskim Afryki Środkowej a miesiąc później w Rzymie odbyła się jego konsekracja biskupia. Kilka miesięcy później (15 grudnia) opuścił Neapol wraz z trzema kapłanami, sześcioma współbraćmi oraz pięcioma siostrami i całą grupą wyruszyli do Sudanu. Podróżowali morzem, przemierzali pustynię na wielbłądach, spali na piasku, aż wreszcie po dwóch miesiącach dotarli do Chartumu. Comboni stawiał sprawę jasno: jeśli na misjach nie będzie kobiet, misje nie będą mogły być kontynuowane i wszystko będzie skazane na niepowodzenie.

 Apostolat afrykański

W tamtym czasie mało było kobiet dobrze wykształconych, dlatego Comboni uczył je dla misji, towarzyszył im jak ojciec, prowadził je i zabierał ze sobą na afrykański apostolat. W roku 1878 napisał: „Wikariat Afryki Środkowej jest największy i najbardziej pracowity; tu siostry niosą posługę. W miejscach, w których są, misja jest solidna”. W innym liście odnotował: „Jako pierwszy wprowadziłem do apostolatu w Afryce Środkowej posługę kobiety ewangelicznej i siostry miłosierdzia, która jest tarczą, siłą i gwarancją posługi misjonarza”. W lipcu 1880 r. Fortunata Quascé, Sudanka z Nubii, rozpoczęła nowicjat w El Obeid. Po raz kolejny Comboni wyszedł poza stereotypy, przyjmując do swojego instytutu kobietę z Afryki. Siostry z Instytutu Pobożnych Matek Afryki były misjonarkami, o czym sam mówił bardzo wyraźnie. Dla niego zakonnice musiały mieć duchowość i formację ukierunkowaną na misje i przez nie ukształtowaną. Na kilka miesięcy przed śmiercią napisał do ks. Giuseppe Sembiantiego, rektora dwóch instytutów misyjnych w Afryce: „Afryka potrzebuje dusz odważnych i szczodrych, które umieją cierpieć i umierać dla Chrystusa i dla czarnych”.

Krzyż i rozwój

Każda historia ma swój krzyż i swoje oblicze. Daniel Comboni musiał przeżyć pierwszą śmierć jednej ze swoich misjonarek, Marii Bertuzzi, która zmarła w El Obeid w wieku 21 lat, wkrótce po przybyciu na misje. Jeszcze tego samego roku był też świadkiem śmierci „swojej pierworodnej” – Marietty Caspi. Comboni osiem razy przemierzał pustynię, co mogli wytrzymać tylko ludzie o wielkiej sile i wierze, ale trudy, głód i gorączka sprawiły, że z czasem i on uległ. Zmarł 10 października 1881 r. w wieku 50 lat. Krótko przed śmiercią powiedział: „Ja umieram, ale moje dzieło nie umrze”. W chwili jego śmierci Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Kombonianek liczyło 22 osoby, z których 15 przebywało w Afryce, a reszta w Weronie. Kolejne lata zgromadzenia były czasem wielkiego cierpienia. W latach 1881-1899 rebelia Mahdiego zniszczyła wszystko, co misjonarze stworzyli z wielkim wysiłkiem i poświęceniem. Część ludzi świeckich, księży i zakonnic zdołała uciec do Egiptu, ale 16 osób dostało się do niewoli. Doznawały tam wszelkich szykan, a niektóre zmarły wskutek pozbawienia ich podstawowych środków do życia. Już się wydawało, że wszystko obróci się w ruinę. Jednak w ciągu kilku lat po zakończeniu rebelii misjonarze i misjonarki powrócili do Sudanu, tym samym udowadniając, że duch założyciela i jego pasja do Afryki i Ewangelii nie osłabła.

W latach 1930-1960 zgromadzenie  trafiło do innych afrykańskich krajów. Dotarło także do Stanów Zjednoczonych i Ameryki Łacińskiej oraz na Bliski Wschód. Rozpowszechniło się również w Europie. I choć nie jest to duże zgromadzenie, to jednak Siostry Misjonarki Kombonianki potrafią pokazać swoją obecność, zwłaszcza pośród niesprzyjającej rzeczywistości. Siostry przeżyły wypędzenie z Sudanu w 1964 r., rebelię Simby w dawnym Zairze w tym samym roku oraz wojny w Demokratycznej Republice Konga. Siostra Liliana Rivetta zginęła w 1981 r. w wymianie ognia w Ugandzie, a cztery lata później siostra Teresa dalle Pezze wpadła w zasadzkę w Mozambiku. Daniel Comboni stworzył rodzinę misyjną, do której należą księża, bracia i siostry zakonne oraz osoby świeckie. On sam, choć często nierozumiany, wyprzedził swoje czasy, a swoją pasją misyjną nadal zaraża kobiety konsekrowane, które należą do zgromadzenia. Comboni nie mylił się, mówiąc: „Ja umieram, ale moje dzieło nie umrze”, ponieważ dzisiejszy instytut jest obietnicą, że będzie ono wciąż  trwało.

Jubileusz 150-lecia to czas łaski, zatrzymania się, wspominania, dziękowania, oceniania, a przede wszystkim słuchania wewnątrz i na zewnątrz naszego zgromadzenia, słuchania przeszłości i teraźniejszości, a także wyobrażania sobie przyszłości. Chcemy przeżyć ten rok poprzez podróż złożoną z różnych etapów: Narodziny – charakteryzujące się niepewnością i bardzo kruchymi początkami, kiedy jednak św. Daniel Comboni wierzył, że jego pomysł jest dziełem Boga. Najpierw całą swoją ufność pokładał w małych przejawach życia, w młodziutkiej s. Marietcie Caspi, która jako pierwsza zapukała do naszych drzwi. Dowód: wkrótce po śmierci założyciela, w 1881 r., wybuchła rebelia Mahdiego, która spowodowała długie i bolesne uwięzienie naszych sióstr w Sudanie. Ekspansja: świetnym posunięciem było podjęcie przez zgromadzenie decyzji o wyjściu poza Afrykę, z interpretacją charyzmatu zaktualizowaną do znaków czasu. Ta odwaga nie tylko potwierdziła specyfikę naszego charyzmatu, ale go wzbogaciła, sprawiając, że instytut wzrastał w swoim międzynarodowym charakterze. Kontynuacja podróży: zakończenie tego roku otworzy nas na nowe odpowiedzi na kolejne wyzwania, które stawia przed nami teraźniejszość. Żyjemy w czasach wielkich przemian, które wymagają wiary i śmiałości, słuchania i oceny. W czasach, które zmuszają zgromadzenie do reorganizacji, do dokonywania priorytetowych wyborów dotyczących naszej obecności, do odpowiedzi na pilne potrzeby ludzkości, potwierdzając nasze powołanie jako „kobiet Ewangelii” wezwanych do głoszenia Chrystusa poprzez pracę na rzecz wspólnej sprawy z tymi, którzy żyją na peryferiach naszej historii.

Luigina Coccia, przełożona generalna Sióstr Misjonarek Kombonianek

tekst: S. MARÍA DEL PRADO FERNÁNDEZ MARTÍN SMC

zdjęcia: ARCHIWUM SIÓŚTR MISJONAREK KOMBONIANEK