Śladami Jezusa

Wyjazd do Ziemi Świętej był moim marzeniem, które ziściło się szybciej, niż myślałem. Tak to się dzieje w życiu, że Pan Bóg chcąc nam coś przekazać, posługuje się aniołami. Każdy z nas miał, z pewnością, wiele takich doświadczeń w swoim życiu. Przygotowując się do tego wyjazdu, nie opuszczało mnie przekonanie, że Pan Bóg pragnie, abym jeszcze bardziej Go poznał. Poznał miejsca, w których żył, nauczał i umarł Jego Syn – Jezus.

I rzeczywiście, podczas tej pielgrzymi poznałem dużo miejsc związanych z życiem Pana Jezusa. Nie będę jednak opisywał każdego z nich, skupię się tylko na kilku, które wywarły na mnie największe wrażenie. Nie będę też wspominał o skomplikowanych relacjach pomiędzy Izraelem a Palestyną, choć warto, żeby każdy z nas wiedział coś więcej na ten temat.

Posłał Bóg anioła Gabriela do miasta zwanego Nazaret…

Pierwszym miejscem, o którym opowiem, jest Nazaret. To tam Gabriel odwiedził Maryję i powiedział Jej, że została wybrana na Matkę Boga, na co Ona odrzekła: Oto Ja służebnica Pańska, niech Mi się stanie według twego słowa.

Dziś Nazaret jest miastem liczącym około 80 tysięcy mieszkańców, w większości muzułmanów. W czasach Jezusa mieszkało tam około 400 ludzi. Na jednym ze wzgórz miasta wznosi się widoczna z daleka Bazylika Zwiastowania, gdzie znajduje się Grota Zwiastowania. Tam, na ołtarzu, widnieje napis Verbum Caro Hic Factum Est, co w języku polskim znaczy Tutaj Słowo stało się Ciałem. Moją uwagę zwróciła niezwykła jasność groty, która kontrastuje z ciemnym wnętrzem całej bazyliki. Grota to część domu, w którym zgodnie z tradycją mieszkała Maryja. Według historyków ówczesne domy były częściowo wydrążoną w skale grotą, w drugiej zaś części dobudówką z uzyskanych w ten sposób kamieni. Do naszych czasów zachowała się jedynie grota, gdyż kamienie z części dobudowanej zabrano i zbudowano z nich domek nazaretański w Bazylice Najświętszej Maryi Panny we włoskim Loreto. To w tej grocie miało miejsce fiat Maryi, poczęcie Jezusa, a tym samym początek naszego zbawienia.

Moją uwagę zwróciły przepiękne mozaiki z wizerunkami Maryi z różnych zakątków świata, które widnieją na murze okalającym bazylikę. Wszystkie one pokazują, jak Maryja jest ważna dla ludzi na całym świecie. Jest wśród nich także Matka Boża z Polski, ufundowana jako wotum dziękczynne za uratowanie tysięcy polskich dzieci z sowieckiej niewoli, które w czasie drugiej wojny światowej znalazły schronienie właśnie w Nazarecie. Nieopodal znajduje się niewielki kościółek. Wzniesiono go w miejscu, gdzie – według tradycji – stał dom i warsztat świętego Józefa. To tam mieszkała Święta Rodzina, a w niej Dziecię rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością.

Wieczorem tuż przed wyjazdem po raz kolejny poszedłem do bazyliki. Było niewiele osób. Panowała cisza, którą tak lubię. Podziękowałem Bogu za dar mojej rodziny, za dar wielu rodzin. Rozmyślałem nad tym, jak rodzina i przykład rodziców jest ważny dla rozwoju dziecka.

Ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze…

Kolejnym miejscem, które bardzo mnie wzruszyło, było Jezioro Galilejskie, zwane też Morzem Tyberiadzkim lub jeziorem Genezaret. To położone na północy Izraela jezioro było świadkiem wydarzeń tak niezwykle ważnych dla rodzącego się Kościoła. To tam, w miejscowości Tabgha położonej u stóp Góry Błogosławieństw, znajduje się kościółek, który przypomina, że w tym miejscu Jezus cudownie nakarmił kilka tysięcy ludzi, którzy przyszli Go słuchać. Wewnątrz, na posadzce, położona jest mozaika: dwie ryby i cztery chleby. A gdzie jest piąty – zapyta ktoś uważny – bo przecież Ewangelia mówi: A wziąwszy pięć chlebów i dwie ryby, spojrzał w niebo, odmówił błogosławieństwo, połamał chleby i dawał uczniom, by kładli przed nimi; także dwie ryby rozdzielił między wszystkich. Jedli wszyscy do sytości. Otóż piąty chleb znajduje się na ołtarzu, a jest nim sam Chrystus.  

Kiedy szedłem brzegiem Genezaret, przypominałem sobie słowa zapisane w Ewangeliach: to tu miał miejsce cudowny połów ryb, po którym Piotr rzucił wszystko i poszedł za Jezusem. To po tych wodach chodził Jezus i na nich uciszył burzę. Tutaj wsiadł do łodzi i z niej nauczał tłumy, które Go słuchały z brzegu, tu też po zmartwychwstaniu ukazał się uczniom.

Niedaleko znajduje się Kafarnaum, nazywane „miastem Jezusa”. W Ewangelii świętego Mateusza czytamy, że Jezus wsiadł do łodzi, przeprawił się z powrotem i przyszedł do swego miasta. Dziś są to ruiny, a kiedyś było to miasteczko, które przyjęło Jezusa. Tu pracował, nauczał i zamieszkiwał wraz z innymi uczniami w domu Piotra. Świadomość tego bardzo wzrusza. W ciszy serca można jeszcze usłyszeć Jezusa, który mówi: Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie.

Trudno słowami opisać to, co się czuje w tych miejscach. Kiedy usiadłem na jednym z licznych kamieni nad brzegiem jeziora, w miejscu, gdzie prawdopodobnie Jezus powołał Piotra, chciałem, by ta chwila trwała jak najdłużej. Tędy bowiem przechodził Jezus, być może na którymś z tych kamieni siadał i patrząc w dal jeziora rozmawiał z Ojcem. Tu nie trzeba niczego sobie wyobrażać, wystarczy tylko przypominać. To jest to samo jezioro co za czasów Jezusa, ten sam brzeg i te same kamienie. Ktoś kiedyś powiedział, że to miejsce jest Ewangelią w pierwotnej formie.

Przyszedł czas, by jechać dalej, a tym samym opuścić Galileę.

Chodźmy do Betlejem…

Betlejem to kolejne miejsce, które mnie utwierdziło w przekonaniu, że Ziemia Święta jest nią naprawdę. Otóż Betlejem – po hebrajsku Beit Lehem – oznacza „dom chleba”. Jak tu zatem nie skierować myśli na Jezusa, który sam jest Chlebem Życia?

Zanim jednak poznałem Betlejem, udaliśmy się na tak zwane Pole Pasterzy. Jest to miejsce, gdzie według tradycji w noc narodzenia Jezusa przebywali pasterze ze swoimi owcami. To im jako pierwszym aniołowie oznajmili narodzenie Mesjasza. Dziś znajdują się tam naturalne groty, w których przebywali pasterze ze zwierzętami. To ważne miejsce, ponieważ ukazuje, jak mogła wyglądać grota, w której narodził się Jezus. To aż nieprawdopodobne, że Pan Bóg wybrał sobie takie miejsce. My, ludzie, od wieków budujemy ogromne, bogato zdobione świątynie na spotkanie z Bogiem, a On sam wybrał ubogą grotę.

Obecnie miejsce, w którym narodził się Jezus, znajduje się wewnątrz starożytnej bazyliki. Trochę szkoda, bo choć piękna, to jednak zasłania tę prostotę prawdziwej Groty Narodzenia. Pierwszy kościół polecił tu zbudować cesarz Konstantyn w IV wieku. Przez wiele lat walczyły o niego armie krzyżowców i muzułmanów. Z biegiem wieków kościół był odnawiany i powiększany o nowe kaplice i klasztory. Dziś nadzór nad Bazyliką Narodzenia sprawują Kościoły: grecko-prawosławny, ormiański oraz rzymskokatolicki.

Żeby uklęknąć i pomodlić się przez krótką chwilkę przy miejscu narodzenia, musiałem poczekać w sporej kolejce. No i jak to w takich miejscach bywa, zewsząd słychać przeróżne języki. Przychodzimy tu bowiem z różnych zakątków świata, ale w jednym celu, żeby pokłonić się Bogu w miejscu, gdzie przyszedł na świat Jezus, Jego Syn. Kiedy po kilku schodkach zszedłem w dół, wreszcie znalazłem się w tym tak bardzo ważnym miejscu! Ukląkłem i starałem się skupić, ale już trzeba było wstawać i przechodzić dalej, bo za mną ktoś inny chciał też się pokłonić.

Ta chwila była zbyt krótką, dlatego następnego dnia wstałem wcześnie rano i wróciłem do bazyliki. Wiedziałem, że o 5 godzinie w Grocie Narodzenia, znajdującej się pod samym prezbiterium bazyliki, odprawiana jest pierwsza Msza św. W centralnym miejscu groty znajduje się ołtarz, u jego podnóży niewielka wnęka, a pośrodku niej srebrna czternastoramienna gwiazda z łacińskim napisem: Hic de Virginae Maria Jesus Christus natus est (tu z Dziewicy Maryi narodził się Jezus Chrystus). To właśnie jest to miejsce. Tutaj Chrystus przeszedł  na świat. Zaraz obok, dosłownie 2-3 metry od gwiazdy, znajduje się Kaplica Żłóbka – miejsce, gdzie według tradycji był żłóbek, w którym leżał maleńki Jezus. Tego ranka mogłem spokojnie, bez pośpiechu adorować miejsce narodzin Zbawiciela, ponieważ w grocie nie było wielu ludzi.

Z Betlejem przenosimy się do Jerozolimy. Oba miasta leżą od siebie w niewielkiej odległości, gdzieś około 8 kilometrów. Dzieli je jednak mur bezpieczeństwa, bo Betlejem położone jest w Palestynie, a Jerozolima w Izraelu. – Widziałem mur, który wrzyna się w wasze terytorium, oddzielając sąsiadów i dzieląc rodziny, i otacza wasz pobliski obóz, zakrywając sporą część Betlejem. Choć mury można łatwo zbudować, wszyscy wiemy, że nie trwają wiecznie. Mogą zostać obalone – mówił papież Benedykt XVI podczas swojej pielgrzymki do Ziemi Świętej.

Nie ma Go tutaj, zmartwychwstał.

Ostatnim etapem mojej pielgrzymki była Jerozolima i znajdujący się w niej Grób Pański. Od dwóch tysięcy lat jest on najważniejszym miejscem pielgrzymkowym chrześcijan. Pierwszą pielgrzymkę – jak opisuje Ewangelia – odbyły kobiety skoro świt, przychodząc do grobu Pana. Potem przyszli apostołowie i inni uczniowie. Dalej przez wieki przybywali tu liczni pielgrzymi. I tak jest do dziś…

Przez jednych miejsce to nazywane jest Bazyliką Grobu Pańskiego, przez innych Bazyliką Zmartwychwstania. Początkowo było ono poza murami Jerozolimy. Za czasów Jezusa był to stary, nieużywany kamieniołom, który Rzymianom służył jako miejsce straceń. W pobliżu był żydowski cmentarz. Na jednym ze wzgórz kamieniołomu, zwanym Miejscem Czaszki (po hebrajsku Golgota, a po łacinie Calvaria), ukrzyżowano Pana Jezusa. Nieco niżej Józef z Arymatei miał wykuty dla siebie grobowiec w którym ostatecznie pochowano Jezusa. Dziś miejsce ukrzyżowania i grób znajdują się pod jednym dachem, w tej samej bazylice. Dla mnie było to nie lada zaskoczeniem.

W ciągu dziejów miejsce to przechodziło różne koleje. W roku 135 cesarz Hadrian zrównał z ziemią Golgotę i cały kamieniołom. Zbudował tam dwie pogańskie świątynie. Choć Grób Pański zasypano, a chrześcijaństwo było karane śmiercią, to jednak uczniowie Jezusa spotykali się w tym miejscu i opowiadali Jego historię. W 326 r. do Jerozolimy przybyła Helena, matka pierwszego chrześcijańskiego cesarza rzymskiego – Konstantyna. Ta niezwykła kobieta, późniejsza święta, osobiście nadzorowała prace mające na celu odkopanie Grobu Jezusa i Kalwarii. Według tradycji w tym miejscu odnalazła również belki krzyża świętego. Konstantyn ufundował tam potężną bazylikę, która w ciągu dziejów była wielokrotnie burzona, palona i znów odbudowywana. 

Obecna bazylika zupełnie nie przypomina Bazyliki św. Piotra w Watykanie, katedry na Wawelu czy choćby sanktuarium na Jasnej Górze. Jest pełna ciemnych zakamarków, ołtarzy i kaplic różnych wyznań. Odnosi się wrażenie, że coś jest tam nie tak. Dlaczego ten chaos? Jak to jest, że miejsca tej świątyni administrowane są przez różne Kościoły? I tak np. Grobem Pańskim i Golgotą opiekują się mnisi Greckiego Kościoła Ortodoksyjnego. Obecni są tam też mnisi ormiańscy, koptyjscy, syryjscy i etiopscy. Są także nasi franciszkanie. Sam grób znajduje się w małej kapliczce, zwanej edykułą, a nad nim wznosi się ogromna kopuła zwana Anastasis, co po grecku znaczy zmartwychwstanie. Pomimo początkowego zagubienia i wrażenia nieładu czuje się jednak, że jest to miejsce święte. Chce się tu wracać, wejść choćby na chwilkę i podziękować Bogu za Jego miłość do nas, za Jego bezgraniczne miłosierdzie. Tego popołudnia zatrzymałem się na chwilę na Golgocie. W ciszy. Nie opuszczała mnie myśl, że to tutaj dokonało się nasze zbawienie. Niby to takie oczywiste, a jednak…

Przed wyjazdem do Ziemi Świętej ktoś mi powiedział, że to może być najważniejsza podróż w moim życiu. Dziś jestem głęboko przekonany, że tak właśnie było. Uświadomiłem sobie, że czym innym jest słuchanie kazań o życiu Jezusa, czymś jeszcze innym oglądanie filmów o Nim czy nawet czytanie Biblii, a czymś zupełnie innym przebywanie w miejscach, gdzie urodził się, nauczał, umarł i zmartwychwstał nasz Zbawiciel.  

br. Tomasz Basiński, kombonianin