Tagi:

Być chlebem dla głodnych (Łk 22,19-20)

„Powinno się być jak chleb, powinno się być jak chleb, który dla wszystkich leży na stole, z którego każdy może kęs dla siebie ukroić i nakarmić się jeśli jest głodny”. Święty Brat Albert powtarzał te słowa i nimi żył. Dobrze opisują one znaczenie bycia dobrym. Tak, właśnie dobroć to kolejny owoc Ducha. Dobroć bardzo mocno związana jest z miłością – jest okazywaniem miłości, jest działaniem z miłości. Dobroć nie jest tylko swego rodzaju poprawnością etyczną (zło/dobro moralne), nie ogranicza się do spełniania dobrych uczynków… Dobroć, jako owoc Ducha, przenika serce i życie człowieka. Jest pewnego rodzaju stanem w którym się znajduję i pod wpływem którego działam. I dopiero z tego ‘stanu’ wynika moje działanie (dobre uczynki), moje postępowanie (dobry przykład), mój styl życia (dobroć jako dzielenie się samym sobą).

Krótko, ale treściwie
Do medytacji nad dobrocią weźmiemy krótki fragment, zaledwie dwa wersety z Ewangelii wg św. Łukasza (Łk 22,19-20) Jest to opis ustanowienia Eucharystii. Moment bardzo podniosły, wydarzenie które przeżywamy każdorazowo podczas Mszy Świętej. Zapraszam do wejścia w ten krótki tekst przede wszystkim po to by odkryć, poczuć, doświadczyć i w końcu także przyjąć dobroć od Boga, bo to On jest naprawdę dobry – „Czemu nazywasz mnie dobrym – tylko Bóg jest dobry” (Mt 19,16-17) Głębokie przyjęcie tego daru od Boga uzdalnia mnie by być takim jak On, by być dobrym, by stawać się dobrym dla innych. Czytając ten tekst można zwrócić uwagę na ogromne nagromadzenie czasowników. Wszystko się zgadza, wszak dobroć przejawia się w konkretnym działaniu, nie jest pobożnym życzeniem, ani gadaniem o dobroci. Użyte czasowniki odnoszą się do chleba i wina, a w sposób mistyczny do Ciała i Krwi samego Jezusa, czyli do Jego własnego życia i ofiary z tego życia. Przyjrzyjmy się zatem z bliska tym czasownikom:

„Wziął”
Jezus bierze w swoje ręce chleb i wino, czyli całe swoje życie, swą egzystencję. Jest to świadomy gest – dobroć nie realizuje się przez przypadek, najczęściej wymaga świadomej decyzji np. by zaprzeć samego siebie, by dać siebie innym. Liturgia eucharystyczna podkreśla, że ten gest Jezusa (najpierw w wieczerniku, a potem na Golgocie) był świadomy i dobrowolny – „On to gdy dobrowolnie wydał się na mękę…” (II Modlitwa Eucharystyczna) Dobroć nie może być wymuszona, nie można być prawdziwie dobrym bo wypada, bo tak trzeba, bo inni patrzą… To będzie udawana dobroć, czyli pozory dobroci, które nie wiele z nią mają wspólnego i nie przynoszą trwałych owoców. Tylko kiedy całe drzewo jest dobre (chodzi właśnie o pewien ‘stan’ człowieka, a nie tylko jego przejawy) wydaje dobre owoce (por. Mt 7,18). Weź zatem swoje życie, poczuj co masz w rękach, weź je całe jak bochen chleba, ze świadomością, że masz w dłoniach całe swoje życie… Wziąć chleb, to uświadomić sobie kim jestem i po co jestem… to uświadomić sobie, że jestem i że moje życie ma swój wewnętrzny sens i cel. Zdaj sobie sprawę jak cenny dar masz w rękach. Co z nim chcesz zrobić?

„Odmówił dziękczynienie”
Uświadomienie sobie czym jest moje życie, prowadzi do dziękczynienia. Tylko ludzie zadufani w sobie oraz głupcy nie dziękują. Pierwsi, bo myślą, że wszystko zawdzięczają tylko sobie. Drudzy, bo myślą, że wszystko bierze się z nikąd, jest przypadkiem, zbiegiem okoliczności. Serce, w którym działa dobroć jako owoc Ducha, to serce wdzięczne, gotowe i zdolne do rozpoznania różnego rodzaju prezentów jakie dostajemy każdego dnia od Boga i od innych ludzi. Zobacz sam jak często dziękujesz. Czy myśląc o swoim życiu, sytuacji w której się znajdujesz… czujesz wdzięczność? Kiedy uświadamiasz sobie skąd masz życie, wiarę, zbawienie – co odczuwasz w sercu?

„Połamał”
Łamanie chleba to piękny gest podzielenia, to dawanie siebie innym za darmo, wbrew logice tego świata, który po pierwsze zapytałby: „za ile?” Jezus łamie chleb czyli dzieli się tym co ma najcenniejszego – swoim życiem. Nie ma tu dla Niego jakiś ograniczeń – rozdaje wszystkim, wszystko! Będzie to doskonale widać dzień później na krzyżu. I ten gest z pewnością jest szczytem Bożej dobroci. Warto często kontemplować ten Boży gest podczas Eucharystii i teraz na medytacji, tak by coraz głębiej uświadamiać sobie do jakiego stopnie Bóg jest dobry. Dla Niego nie ma limitów czy ograniczeń. On daje wszystko całe swoje życie. A ja ile łamię dla innych ze swojego życia. Czy może moje życie kręci się wokół mnie i uważam, że to inni powinni mi coś dawać – pretensjonalność grozi każdemu za nas!!! Ile daję drugiemu człowiekowi z siebie, swojego czasu, energii, talentów… A może moje życie to nietknięty bochen chleba – dobrze zabezpieczony, tak by nikt nie mógł z niego ukoić nawet małego kęsa?!

„Podał”
Jezus wszystko co ma daje swoim uczniom, a przez nich daje nam. Daje za darmo, nie na kredyt, który kiedyś przecież trzeba będzie spłacić i to z odsetkami!!! Nie, od Niego wszystko jest całkiem gratis. Pięknie o tym pisze Izajasz: „Kupujcie i spożywajcie, dalejże, kupujcie bez pieniędzy i bez płacenia za wino i mleko” (Iz 55,1b) Jak można coś kupić bez pieniędzy? U Boga można – to dziwny sprzedawca! Ale czy ja jestem gotów wziąć Jego prezent – dar z Niego samego. Kiedy słyszę słowa: „Bierzcie i jedzcie… Bierzcie i pijcie” czy na serio biorę ten ogromny dar, Eucharystię, samego Boga. Czy na prawdę chcę przyjąć Boga do swojego życia? Przyjąć ten dar tzn. z jednej strony doświadczyć Bożej dobroci, dobroci wielkie, bez żadnego ‘ale’, i bez ograniczeń. Ale z drugiej strony przyjąć Eucharystię tzn. także zrealizować końcowe wezwanie „to czyńcie to na moją pamiątkę”. A to oznacza, że ja sam mam stać się Eucharystią dla innych, mam stać się tym chlebem, który leży na stole, gotowy by być podzielonym i zjedzonym przez głodnych tego świata.

o. Maciej Zieliński
zielakmaciek@yahoo.it