Tagi: ,

Dialog przyjaźni z Niebiańskim Imperium

W grudniu ubiegłego roku papież Franciszek ogłosił Matteo Ricciego – nazywanego ojcem Kościoła katolickiego w Chinach – Sługą Bożym. Ten wielki jezuita urodził się 6 października 1552 r. w Maceracie we Włoszech. Do Chin zaniósł Ewangelię, ale także przyjaźń oraz dialog kulturowy i naukowy.

„Dla mnie Chiny zawsze były wyznacznikiem wielkości. Ogromny kraj. Ale większa niż kraj jest jego kultura z niewyczerpaną mądrością. Kiedy jako dziecko czytałem coś o Chinach, to zawsze wzbudzało to we mnie podziw. Podziwiam Chiny. Później zagłębiłem się w życiorys Matteo Ricciego i zobaczyłem, w jaki sposób udało mu się wejść w dialog z tą wielką kulturą, z tą odwieczną mądrością i że ten człowiek odczuwał dokładnie ten sam podziw co ja”. Takie słowa 2 lutego 2016 r. wypowiedział papież Franciszek.

W swoje 86. urodziny, w dniu 17 grudnia 2022 r., Franciszek – który nigdy nie ukrywał, że jego pierwszym pragnieniem jako jezuity była wyprawa na misje do Chin – podarował Kościołowi w tym kraju, ale także tym wszystkim, którzy z nadzieją go oczekiwali, niesamowity prezent. Podczas wywiadu udzielonego kard. Marcello Semeraro, prefektowi Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, upoważnił tę samą dykasterię „do ogłoszenia dekretu o heroiczności cnót Sługi Bożego Matteo Ricciego, kapłana Towarzystwa Jezusowego. Ojciec Kościoła chińskiego, znany tam jako Lì Mădòu, wielki naukowiec, „mędrzec Zachodu”, został ogłoszony „Sługą Bożym”. Jest to podstawowy etap na drodze prowadzącej do beatyfikacji. Matteo Ricci był pionierem spotkania Chin z Europą. Jego misyjną historię można odczytać jako stopniowe „wchodzenie” do Pekinu, stolicy kraju, począwszy od pierwszej rezydencji misyjnej w Zhaoqing, nieopodal Kantonu, gdzie 10 września 1583 r. po raz pierwszy postawił stopę na chińskiej ziemi. Do Pekinu dotarł 24 stycznia 1601 r. w wieku 48. lat, ale w tym kraju przebywał już od osiemnastu lat. W stolicy Niebiańskiego Imperium, jak nazywane są Chiny, poprzedzała go sława człowieka nauki i literatury. Wielu lekarzy i nauczycieli, filozofów i astrologów chciało się z nim spotkać. A wielu Chińczyków, zwłaszcza mandarynów, przyjęło Ewangelię i poprosiło o chrzest. Ricci, dobrze przyjęty w Zakazanym Mieście ze względu na swoją wiedzę naukową i kulturową, znalazł potwierdzenie swojej metody apostolatu, która była niczym innym jak strategią misyjną jezuitów. Był święcie przekonany, że gdyby elity, w tym cesarz i dwór, wyznawały chrześcijaństwo, to nawróciliby się wszyscy Chińczycy. Kroniki mówią, że w gorączce poprzedzającej jego śmierć mówił o swojej misji, wspominając o nawróceniu cesarza, który go przyjął w swoim kraju, ale nigdy nie zgodził się na spotkanie.

Niczym Paweł z Tarsu

Niektórzy słusznie porównują Ricciego do św. Pawła. Podobnie jak apostoł z Tarsu on także cierpiał i dawał z siebie wszystko dla głoszenia Ewangelii, która była powodem jego pobytu w Chinach. Tworzył wspólnoty chrześcijańskie, dostosowując metody i strategie wynikające z doświadczenia, a więc także z błędów i porażek. Ani Ricci, ani św. Paweł nie zamierzali chrzcić pierwszej napotkanej osoby. Paweł chwalił się nawet, że nie chrzcił (zob. 1 Kor 1, 14-17). Chodziło im raczej o stworzenie trwałych, samowystarczalnych wspólnot uczniów Mistrza z Nazaretu, zdolnych do powiększania się poprzez stwarzanie okazji do ewangelizacji. Społeczności zlokalizowanych raczej w dużych ośrodkach miejskich aniżeli w małych miasteczkach lub na wsiach.

Ricciemu nie oszczędzono krytyki, która posunęła się nawet do zarzucenia mu, że pod płaszczykiem naukowca ukrywa religijny charakter swojej misji. Miał mówić o Bogu, ale nie o Chrystusie, który umarł i zmartwychwstał. Jednak jego jedyną wolą było głoszenie Ewangelii, wychodząc od kultury chińskiej. Ricci reprezentuje punkt zwrotny, jeśli chodzi o wiedzę o Chinach i dialog międzyreligijny. W swojej duchowej i kulturowej wędrówce przełamał granice między tak bardzo oddalonymi od siebie światami, starał się przez nie przerzucić most nowej ewangelizacji. Intuicja podpowiadała mu, że do wypełnienia tej misji konieczne jest zawiązanie relacji przyjaźni, która jako jedyna pozwoli mu w pełni zrozumieć chińską kulturę, jej zwyczaje i tradycje. W ten sposób w roku 1595, po serii niepowodzeń, które wprawiły go, jak sam zaznaczył, w stan melancholii, postanowił napisać swoją pierwszą książkę w języku chińskim, którego nauczył się doskonale. Jej tytuł mówi wszystko: „Jiaoyou lun, De Amicitia” (O przyjaźni). Zawarta w niej chińska i zachodnia mądrość przeplatają się, w pełni, odsłaniając ideał komunii kulturowej, który miał na myśli. Ricci docenił przyjaźń jako wartość ewangeliczną i humanistyczną, i właśnie wokół tej wartości zbudował sieć przyjaciół, która pozwoliła mu założyć wspólnoty chrześcijańskie w pięciu ważnych miastach Chin. Jego pragnienie, by nawiązać głębszą przyjaźń z intelektualistami z dynastii Ming, było wielkie. Wierzył w egzystencjalną moc dialogu, który przemienia duszę człowieka, nawet jeśli wiąże się z cierpieniem, samotnością i poświęceniem.

Bycie słuchanym

Ricci dokonał tej radykalnej zmiany w swojej metodzie po piętnastoletniej obecności w Chinach, w połowie lat dziewięćdziesiątych XVI wieku. Doszedł do trudnej decyzji zmiany ubioru (z szat mnichów buddyjskich na jedwabie uczonych konfucjańskich) i manier (z ogolonej głowy na brodę i włosy do uszu), aby żyć jak literat. Porzucił buddyzm, aby wzmocnić związek między konfucjanizmem a chrześcijaństwem; według niego wiele fragmentów klasycznych tekstów chińskich było zgodnych z nauką chrześcijańską. W ten sposób za cel stawiał sobie słuchanie, dzień po dniu, tysiącletniej kultury i przyjmowanie jej, aby być przyjętym i wysłuchanym.

Wyraźnym przykładem przyjaźni jest relacja z wielkim uczonym Xú Guāngqĭ, który został później ochrzczony imieniem Paweł. Więź z Pawłem była niezbędna nie tylko do zwiększenia jego popularności na dworze w Pekinie, ale także do refleksji nad samym znaczeniem poczucia przyjaźni. Metoda ta, znana dziś jako inkulturacja, jest absolutnie kluczowa dla zrozumienia, jak bardzo poczucie przyjaźni wpływa na możliwość nawracania innych, a jednocześnie szczerego i czystego ich zrozumienia. Nie było to łatwe również dla Ricciego, zawsze świadomego trudności głoszenia królestwa niebieskiego, przekonanego, że metoda ta wymaga stopniowości i roztropności (wiele elementów wiary chrześcijańskiej było trudnych do zaakceptowania przez tych, którzy wywodzili się z tak różnych tradycji) oraz często cierpienia i upokorzenia. Utwierdziło go to w przekonaniu, że sprytna i ostrożna przyjaźń z literatami jest fundamentalnym kluczem do dialogu między chrześcijaństwem a konfucjanizmem. Tylko studiując zwyczaje ludzi pióra, ich tradycje i filozofię, można było osiągnąć nawrócenie, to znaczy przemienić lub zmienić duszę tych ludzi.

Ale i Ricci musiał się zmienić, wywrócić do góry nogami sposób własnej egzystencji i zwrócić się ku chińskim tradycjom, zachowując w sercu ideę pojednania i dialogu z drugim człowiekiem. Inkulturacja jest bowiem marzeniem, wizją, w której przyjaźń jest łącznikiem między odległymi światami, między różnymi ludźmi, którzy podążając różnymi drogami, mogą osiągnąć ten sam cel. Po 28. latach posługi misyjnej Ricci zmarł i został pochowany w Pekinie, na cesarskiej ziemi. Był jedynym cudzoziemcem, któremu cesarz nadał przywilej działalności misyjnej. Dziś jezuita z Maceraty, wpisany do chińskich podręczników dla szkół średnich, wspominany jest w Muzeum Tysiąclecia wraz z Marco Polo jako ważny cudzoziemiec w historii kraju. Ale Ricci był przede wszystkim misjonarzem, a wspólnoty, które założył, zachowały i przekazały wiarę pomimo prześladowań i wszelkiego rodzaju trudności, które nadal są obecne wśród ludu Chin. Wierni katolicy tego kraju dobrze o tym wiedzą. Sługa Boży Matteo Ricci daje nadzieję na przyszłość wiary chrześcijańskiej na ziemiach Państwa Środka.