Bogusia i Andrzej Maleczyńscy

Nasze powołanie misyjne zaczęło się dość późno, bo wiadomo trwająca wiele lat komuna, która nie dawała nadziei na coś innego, potem rodzina, dzieci, rodzice i tak z dnia na dzień. Przełom nastąpił, gdy po stanie wojennym dotychczasowy system upadł i można było zacząć inaczej żyć. Pewnego dnia zaciekawił nas program o Madagaskarze. Ujęło nas to, że tam są ludzie, którzy oczekują wsparcia i pomocy. Okazało się jednak, że fundusze nasze na większą pomoc, wyjazd nie wystarczą. Znajomi śmiali się z naszego pomysłu wyjazdu „gdzieś tam na Madagaskar”, ale my już nie myśleliśmy tylko o Madagaskarze, ale również o innych krajach Afryki.
Co roku przy okazji dni misyjnych spotykaliśmy różnych misjonarzy. Ich
opowieści o pracy misyjnej i pomocy były różne, zawsze ciekawe, i budziły wiele emocji, że tam nas nie ma. Nie mogliśmy zaangażować się, bo na drodze stawały ciągle jakieś przeszkody, aż do momentu, kiedy do naszej parafii przybył na zastępstwo ks. Dawid odpowiadający za misje
w diecezji poznańskiej. Tak zaczął się powoli realizować nasz plan bycia misjonarzami. Próbowaliśmy znaleźć ośrodek, który przygotowałby nas do tego i tak trafiliśmy do Krakowa, do Kombonianów. Tam poznaliśmy życie i postać Świętego Daniela Comboniego.
Urzekła nas jego postawa i chęć niesienia pomocy. Pomimo naszego wieku zostaliśmy przyjęci życzliwie i rozpoczęły się przygotowania do bycia świeckimi misjonarzami. Na comiesięcznych spotkaniach dowiadywaliśmy się jak spojrzeć na Afrykę, na ludzi tam mieszkających, jak pomagać by nie zrazić do siebie. Nasz pierwszy wyjazd to wolontariat w Etiopii. Tam zaskoczyło nas serdeczne przyjęcie i nauczyliśmy się od tamtejszych ludzi, że wystarczy uśmiech, życzliwość, serdeczność, aby nawiązać kontakt z innym społeczeństwem i inną kulturą. Nie trzeba wiele, ale być otwartym na drugiego człowieka. Tam zrozumieliśmy słowa Świętego Daniela Comboniego o pomoc Afryce przez Afrykę.