STATUS: TRWA
Drodzy Darczyńcy i Przyjaciele misji!
Chciałbym podzielić się z Wami tym, co ostatnio u nas, w Yirol, przeżywamy. Otóż kilka dni temu rozpoczęliśmy rok szkolny 2016. W tym roku rejestr uczniów trzech naszych szkół liczy 3299 nazwisk. Klasy wypełnione są po brzegi. Nie zdołaliśmy jednak zapisać tych wszystkich, którzy chcieliby uczęszczać do szkoły. Wielu potencjalnych uczniów zostanie więc w tym roku w domu. Ci, którym udało się zmieścić w księdze rejestru, mogą uważać się za szczęśliwców i teraz z wielkim entuzjazmem uczestniczą w rozpoczętym już nauczaniu.
Prowadzenie trzech szkół w naszych warunkach nie należy do najłatwiejszych zadań. Szczególnie teraz, w roku wielkich przemian i niepewności w całym Sudanie Południowym, które spowodowała rozchwiana polityka, a co za tym idzie, rozłożona na łopatki ekonomia państwa.
W naszych trzech szkołach zatrudniamy 50 nauczycieli, z których 80 % to ludzie młodzi, którzy po ukończeniu szkoły średniej w sąsiednich miastach lub za granicą powrócili, aby dzielić się swoją wiedzą z młodszymi braćmi i siostrami. Oprócz nauczycieli szkoła zatrudnia także 13 osób, które w ten czy w inny sposób pomagają w prowadzeniu szkoły. Są to m.in. kucharki, które codziennie przygotowują posiłek dla nauczycieli i dla dzieci, najczęściej jest to sorgo z odrobiną fasoli, jeśli tylko zdołamy w takie produkty zaopatrzyć kuchnię. Aby utrzymać szkoły, każdego roku pobieramy drobne kwoty od rodziców każdego dziecka. Ostatnio udało się nam ukończyć rok szkolny bez żadnej pomocy z zewnątrz. Oczywiście, mam na myśli codzienne wydatki, bez remontów.
Ten rok będzie dla nas szczególny. Walki polityczne i zbrojne doprowadziły kraj na skrajnej biedy. Ludziom brakuje pieniędzy na żywność. Ceny wszystkich produktów na bazarze wzrosły ośmiokrotnie w stosunku do cen z poprzedniego roku. Ponadto rząd w styczniu wydał dekret, według którego musimy płacić naszym nauczycielom dwukrotnie więcej niż w ubiegłym roku. Widząc bardzo trudną sytuację materialną mieszkańców naszego miasteczka i okolicznych wiosek, nie mieliśmy odwagi, by podwyższyć opłatę za szkołę. Wiele bowiem dzieci musiałoby wówczas pozostać w domu. Pozostaliśmy więc przy niskiej opłacie, ale przez to jesteśmy zmuszeni prosić o pomoc finansową ludzi dobrej woli.
Nie wiem, jak ułożą się losy Sudanu Południowego. Mam jednak wielką nadzieję, że ci, którzy są na najwyższych szczeblach władzy, dojdą wreszcie do jakiegoś porozumienia i będą zdolni ustabilizować sytuację polityczną i ekonomiczną kraju. W obecnych warunkach jakakolwiek działalność związana z prowadzeniem poważnych instytucji graniczy niemalże z cudem i jest możliwa jedynie z pomocą z zagranicy.
Nie wiem też, jak ułożą się sprawy naszych szkół, gdyż środki, którymi obecnie dysponujemy, wystarczą tylko do czerwca. Musimy z nich wypłacić pensje nauczycielom i pozostałym pracownikom, pomagając tym samym utrzymać ich własne rodziny. Z tych również środków musimy też zapewnić im codzienny posiłek. O posiłkach dla uczniów nawet nie wspomnę.
Według naszych obliczeń, aby zakończyć ten rok szkolny, będziemy potrzebować ok 10 tys. USD. Nie mam pojęcia, skąd je weźmiemy, ale wiem na pewno, że dzieło, w którym uczestniczę, nie jest tylko moim dziełem. Winnica należy do Pana i wierzę, że On się o nas w jakiś sposób zatroszczy.
Mimo wszystko, napełniony nadzieją, która umiera ostatnia, pozdrawiam Was serdecznie i bardzo proszę o modlitwę w naszej intencji.
Br. Jacek Pomykacz, kombonianin