Szkoła to przywilej

Wrzesień w Polsce i innych europejskich krajach kojarzy się z końcem wakacji i początkiem nowego roku szkolnego. Nie wszystkich ten fakt napawa radością, gdyż oznacza kres beztroskiego wypoczynku i konieczność powrotu do szkolnych zobowiązań tak dla uczniów, jak i rodziców, nauczycieli i innych pracowników instytucji oświatowych.

Szkoła

Chodzenie do szkoły w Polsce to bardziej obowiązek, a nie z przywilej. Przynajmniej ja miałem taką wizję w czasach, kiedy chodziłem do szkoły. Nieco później zrozumiałem, że nie jest ona ani jedyną, ani tym bardziej oczywistą. Przyzwyczajenie do pewnych rzeczy, z którymi mamy do czynienia na co dzień i które są nam w jakiś sposób z góry zapewnione, sprawia, że stają się one dla nas niezauważalne i bezsporne. Tak może się zdarzyć z powietrzem, pitną woda, elektrycznością, Internetem czy nawet zdrowiem, którymi cieszymy się codziennie, nie myśląc nawet, że mogłoby być inaczej. Tak samo może być z uczęszczaniem do szkoły w przypadku dzieci żyjących w krajach, gdzie dostęp do nauki jest nie tylko oczywisty, ale nawet obowiązkowy. W Europie to najbardziej normalna i naturalna rzecz, nad którą nikt zbytnio się nie zastanawia, a wszystkie dzieci w wieku szkolnym po prostu chodzą do szkoły, bo tak to już jest. Umiejętność pisania i czytania jest jedną z podstawowych zdolności zapewnionej nam przez społeczeństwo już w bardzo młodym wieku. Jednak nie jest tak wszędzie. Pierwszą dorosłą osobą nieumiejącą czytać ani pisać poznałem w Neapolu, we Włoszech. Była to starsza kobieta pochodząca z biednej dzielnicy. Jej dzieciństwo przypadło na czasy II wojny światowej i okres powojenny, w którym system szkolnictwa w Neapolu nie funkcjonował zbyt dobrze, a obowiązku uczęszczania do szkoły nie trudno było ominąć. Pamiętam, jakie wrażenie wywarła na mnie jej prostoduszna prośba, żeby jej przeczytać z gazety artykuł o Diego Maradonie, który w swych „neapolitańskich” czasach bywał częstym gościem jej rodziny. Po przylocie do Sudanu Południowego osoby nieumiejące czytać ani pisać przestały już mnie dziwić, gdyż ich liczba sporo przewyższała i nadal przewyższa tych, którzy taką umiejętność posiadają.

Niski poziom edukacji

Jednym z najbardziej znaczących problemów, z jakimi boryka się społeczeństwo tego kraju, jest właśnie niski poziom edukacji i ograniczony do niej dostęp. Historia edukacji w Sudanie Południowym naznaczona jest konfliktami zbrojnymi, które znacząco utrudniły rozwój systemu szkolnictwa. W wyniku długoletniej wojny domowej, która zakończyła się dopiero w roku 2005 podpisaniem porozumienia pokojowego, infrastruktura edukacyjna była w ruinie. Brakowało nauczycieli, szkół i materiałów edukacyjnych. W momencie uzyskania niepodległości w roku 2011 wskaźnik alfabetyzacji wśród dorosłych wynosił tu zaledwie 27%, co było jednym z najniższych wyników na świecie. Dziś, po 13 latach istnienia tego państwa i wysiłków misjonarzy oraz różnych organizacji pozarządowych, ten odsetek wzrósł do 35,5%,, co i tak plasuje Sudan Południowy na bardzo wysokim poziomie w rankingu państw z największym wskaźnikiem analfabetyzmu. Tutaj uczęszczanie do szkoły nie jest rutynowym obowiązkiem. Jest przywilejem.

Yirol

W miejscowości Yirol, gdzie spędziłem sześć lat swojego misyjnego życia, możliwość uczęszczania do szkoły była czymś, czego pragnęła większość dzieci. Ale to wynik pewnego procesu. Praktycznie do roku 2000 miejscowa ludność nie miała pojęcia, czym jest szkoła. Kiedy jeden z naszych misjonarzy założył tam pierwszą taką placówkę, rodzice nie chcieli posyłać do niej dzieci, gdyż uważali to za stratę czasu. Gdy misjonarze namawiali ich, aby posyłali swoje pociechy do szkoły, to posyłali te, które nie radziły sobie z pracami domowymi i z zajmowaniem się posiadanym bydłem. Trzeba było około dziesięciu lat, aby ludzie przekonali się do wartości edukacji i zaczęli posyłać dzieci na lekcje. W czasach, kiedy byłem za te szkoły odpowiedzialny, chętnych do uczęszczania było już tak wielu, że musieliśmy zamykać listy zapisów, zostawiając poza nimi mnóstwo chętnych. Klasy pękały w szwach, nierzadko mając nawet 70-80 uczniów w jednej grupie.

Rola misjonarzy

Misjonarze kombonianie są obecni w Sudanie Południowym od wielu dziesięcioleci i od zawsze starali się angażować w edukację. Wynika to z naszego przekonania, że nauka jest kluczem do rozwoju i pokoju. Z pomocą darczyńców staramy się budować przedszkola, szkoły podstawowe i średnie. Angażujemy się także w prowadzenie programów edukacyjnych i szkoleń nauczycieli, a także w różnorodny sposób wspieramy uczniów, np. dostarczając im niezbędnych materiałów edukacyjnych. Podążając za św. Danielem Combonim, który poświęcił swoje życie na służbę „najbiedniejszym i najbardziej opuszczonym” mieszkańcom globu, staramy się koncentrować na obszarach wiejskich, gdzie dostęp do edukacji jest najtrudniejszy, a wskaźnik analfabetyzmu najwyższy. Dzięki naszym wieloletnim wysiłkom i pracy coraz więcej dzieci ma dostęp do nauki, ale mimo to dysproporcja pomiędzy liczbą dzieci w i liczbą szkół jest tu nadal bardzo duża. Wciąż jest mnóstwo dzieci, które pragną pójść do szkoły, ale z różnych przyczyn pójść nie mogą.

Brak nauczycieli

Jednym z głównych problemów, z jakimi spotykamy się przy zakładaniu i prowadzeniu szkół, to brak wykwalifikowanej kadry. Większość nauczycieli uczących w szkołach podstawowych to absolwenci szkół średnich. Moi współbracia i misjonarze z innych zgromadzeń organizują regularne szkolenia i kursy dla lokalnych nauczycieli, pomagając im w podnoszeniu poziomu swoich kwalifikacji i umiejętności pedagogicznych. W ten sposób starają się podnieść jakość nauczania w naszych edukacyjnych placówkach.

W Sudanie Południowym, który przez wiele lat cierpiał z powodu konfliktów zbrojnych, ważna jest też edukacja w kierunku budowania pokoju i rozwiązywania konfliktów. Szkoła nie tylko powinna dawać wiedzę, ale także wychowywać i w jakiś sposób kształtować społeczeństwo. Staramy się więc prowadzić programy edukacyjne, które promują pokój, zrozumienie międzykulturowe i rozwiązywanie konfliktów. Ich celem jest wpojenie dzieciom i młodzieży wartości dialogu, współpracy i tolerancji, co jest kluczowe dla budowania stabilnego i pokojowego społeczeństwa.

Wyzwania

Wyzwań w naszej pracy nie brakuje, ale wiara w powołanie i chęć do pracy na rzecz Sudanu Południowego dają siłę, aby się nie poddawać. Staramy się robić wszystko, aby tę pomoc zapewnić i przez to być świadkami obecności kochającego Boga. Jak już wcześniej wspomniałem, poziom oświaty w tym kraju jest jeszcze na niskim poziomie, ale jest nadzieja na to, że z biegiem czasu i zaangażowaniem rządu, misjonarzy oraz różnych organizacji pozarządowych będzie się ciągle poprawiać. I tego właśnie życzę zarówno sobie samemu, jak i całemu narodowi Sudanu Południowego.

tekst i zdjęcia: br. Jacek Pomykacz MCCJ