W tym Jubileuszowym Roku 2025, roku zarówno materialnego, jak i duchowego wyzwolenia, papież Franciszek zachęcił nas wszystkich, abyśmy byli „Pielgrzymami Nadziei” i w ten sposób zajęli się jedną z najpilniejszych kwestii, przed którymi stoimy, czyli ostrym globalnym kryzysem zadłużenia.
Jako przywódcy wiary jesteśmy głęboko zaniepokojeni wpływem obecnego kryzysu zadłużenia na życie najbiedniejszych i najbardziej bezbronnych na całym świecie. Dziś potrzeba działania jest jeszcze większa niż podczas ostatniego Jubileuszu w 2000 roku, kiedy to rozpoczęto pierwszą kampanię na rzecz umorzenia długów: 3,3 miliarda ludzi – prawie połowa światowej populacji – żyje obecnie w krajach, które wydają więcej na spłatę zadłużenia niż na zdrowie, edukację czy ratujące życie działania klimatyczne.
Uważamy, że wspólne ramy G20 nie zapewniają terminowych i odpowiednich rozwiązań, od których zależy życie i środki do życia milionów ludzi. Restrukturyzacja zadłużenia w ramach tych ram trwa trzy razy dłużej niż poprzednie procesy, podczas gdy prywatni wierzyciele – obecnie największa grupa wierzycieli na świecie – są w stanie opóźniać negocjacje i żądać wyższych spłat niż kraje dłużnicze mogą sobie na to pozwolić. Ta nieefektywność i nierówność zniechęciła narody pilnie potrzebujące pomocy do angażowania się w ramy, pozostawiając ich obywateli w obliczu głodu, braku dostępu do podstawowych usług, rozpadającej się infrastruktury i najgorszych skutków kryzysu klimatycznego.
Musimy mieć sprawiedliwy i funkcjonalny globalny system zadłużenia. Tradycja jubileuszowa wzywa do umorzenia długów, przywrócenia ziemi i uwolnienia niewolników. Ta biblijna praktyka ucieleśniała sprawiedliwość, miłosierdzie i pojednanie, oferując odnowione przymierze z Bogiem i harmonię w społeczności. Mając na uwadze te zasady, wzywamy Cię do:
Objęcie ramami umorzenia długu, które obniżają spłaty zadłużenia do prawdziwie przystępnego poziomu, zawieszają spłaty zadłużenia podczas negocjowania umorzenia długu, oferują dłużnikom gwarancje wystarczającego umorzenia długu, zanim złożą wniosek, i zmuszają wszystkich pożyczkodawców do udziału.
Przyjęcie przepisów w kluczowych jurysdykcjach w celu zapewnienia udziału prywatnych pożyczkodawców w umorzeniu długu i zawieszenia płatności na rzecz prywatnych pożyczkodawców podczas negocjacji.
Zreformować międzynarodowe instytucje finansowe, zapewniając, że kraje będące dłużnikami są odpowiednio reprezentowane, a oceny zdolności obsługi zadłużenia i warunki polityczne uwzględniają prawa człowieka i prawa środowiskowe.
Wspieranie utworzenia konwencji ONZ w sprawie zadłużenia w celu uzgodnienia zasad rozwiązywania kryzysów zadłużenia, odpowiedzialnego udzielania i zaciągania pożyczek oraz ustanowienia publicznego globalnego rejestru zadłużenia, tak aby wszyscy pożyczkodawcy i rządy zaciągające pożyczki byli pociągani do odpowiedzialności.
Podjęcie tych kroków nie tylko rozwiąże bezpośredni kryzys zadłużenia, ale także położy podwaliny pod bardziej sprawiedliwy i odporny globalny system finansowy. Jako przywódcy religijni wzywamy was do bycia Pielgrzymami Nadziei działającymi z odwagą, solidarnością i współczuciem w tym jubileuszowym roku.
Cyklon Eloise, który 23 stycznia przeszedł
nad Beirą, miastem położonym w środkowym Mozambiku, dokonał w
tym rejonie licznych spustoszeń. Miasto, które nadal boryka się ze
zniszczeniami dokonanymi przez cyklon Idai w 2019
roku, ponownie musiało zmierzyć się
z żywiołem.
Arcybiskup Beiry, wyraża zaniepokojenie, że takie
zjawiska klimatyczne w ostatnim czasie występują częściej,
niż raz na kilka lat jak dotychczas: „Teraz są powtarzane z dużą
częstotliwością. W przypadku miasta Beira, które ma obszary poniżej poziomu morza, zjawiska te
składają się na wzrost poziomu oceanów, czyniąc
przyszłość rejonu bardziej niepewną”.
Częste występowanie cyklonów w terenie Beiry, położonym poniżej poziomu morza sprawia, że pola
ryżowe, niegdyś dające mieszkańcom zatrudnienie i pożywienie stają się
dzielnicami mieszkalnymi i zapełniają się domami, ponieważ brakuje miejsc do
osiedlania. „Niewiele można zrobić. Niektóre domy można budować za pomocą
technik odpornościowych, ale w większości jest to niemożliwe, ponieważ teren
jest niski i podmokły, a koszty wysokie dla populacji, która nie ma
zasobów nawet na tradycyjny dom” mówi prałat Dalla Zuanna. Kto może, montuje na dachach worki z
piaskiem, aby w jakimś stopniu zabezpieczyć się przed cyklonami, jednak wiele
osób nie może pozwolić sobie nawet na taki zakup.
Styczniowy cyklon zabrał życie sześciu
osobom, zrównał z ziemią około osiem tysięcy domów i ponad
dwadzieścia ośrodków zdrowia. Mozambikanie nie poddają się jednak. Jak mówi misjonarz
z Beiry, ks. Maurizio Bolzon, „Nigdy nie widziałem tak silnych ludzi. Na
pytanie co zrobią, jeśli jutro nadejdzie
kolejny cyklon, odpowiadają: „To jest nasz dom, zakasujemy rękawy i
zaczniemy od nowa”
Przy jednej z krakowskich uliczek na Kazimierzu znajduje się brama, na której widnieje kolorowy napis niosący nadzieję: „BĘDZIE DOBRZE!”. Dwa proste słowa, ale za każdym razem, kiedy je sobie przypominam, uśmiecham się i utwierdzam, że nawet w najbardziej niepewnych chwilach życia jestem w rękach i sercu Boga. Wszyscy tam jesteśmy. I myślę sobie wtedy, że warto być jak ta brama symbolem nadziei i wiary, bo przecież wszystko dzieje się z jakiejś przyczyny. W Księdze Koheleta napisane jest, że „wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem: Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono” (Koh 3, 1-2). W życiu nie zawsze jest kolorowo, nie zawsze płynie ono beztrosko i nie zawsze rozumiemy, dlaczego coś się stało. I może zastanawiamy się wówczas, dlaczego Pan Bóg nie usuwa naszych trudności, skoro Go o to prosimy. Wiem, że On zawsze odpowiada na nasze modlitwy, choć nie zawsze Jego odpowiedź jest taka, jakiej oczekujemy. Czasem zamiast usuwać trudności, daje nam siłę, byśmy je przetrwali. Może więc warto mówić wszystkim dokoła, z uśmiechem i przekonaniem, że cokolwiek by się nie działo i tak BĘDZIE DOBRZE!
W Sudanie pracuję od roku 2012. Na prowincjała naszej komboniańskiej prowincji, do której należy Sudan, zostałem wybrany w styczniu 2023 r. Niestety, w niecałe dwa miesiące później wybuchła wojna domowa, która pozbawiła ludzi wielu marzeń i planów. Wojna ta wciąż trwa i chciałbym pokrótce o niej opowiedzieć.
Jest to konflikt pomiędzy regularną armią rządu sudańskiego (SAF) a grupą paramilitarną zwaną Siłami Szybkiego Wsparcia (RSF). Początkowo Siły Szybkiego Wsparcia i regularna armia były sprzymierzone w ramach przejściowego rządu, który miał kierować państwem sudańskim po tym, jak wieloletni prezydent Umar al-Baszir został odsunięty od władzy. Był to rząd przejściowy, którego początkowym założeniem miało być prowadzenie Sudanu w kierunku demokracji. Jednak do tego nie doszło, ponieważ wewnątrz tej struktury wybuchł konflikt, o którym jest właśnie mowa. Sednem niezgody jest kwestia władzy, ponieważ w pewnym momencie przywódcy tych dwóch grup (RSF i SAF) rozpoczęli walkę o fotel. Najprościej mówiąc, człowiek zajmujący drugą pozycję w strukturach tymczasowego rządu (z RSF) w pewnym momencie zapragnął się wspiąć i usiąść na najwyższym stołku.
Konflikt wybuchł 15 kwietnia 2023 r. w zupełnie nieoczekiwany sposób. Wydarzyło się to w sobotę. Nikt się takiego rozwoju sytuacji nie spodziewał. Nasze szkoły były otwarte i działały normalnie. Ludzie jak zwykle udali się do pracy, dzieci do szkoły, a właściciele otwarli swoje sklepy. Ten poranek wydawał się zwyczajnym jak co dzień, ale później okazało się, że wcale takim nie był. Walki rozpoczęły się w Chartumie, stolicy Sudanu. Następnego dnia rozprzestrzeniły się również na inne miasta, aby ostatecznie zalać cały kraj. Obecnie Sudan podzielony jest właściwie na dwie części: zachód, czyli obszary Darfur i tereny otaczające El-Obeid i Chartum, które są strefami czynnej wojny pomiędzy tymi dwiema siłami wojskowymi, oraz resztę kraju (południe i wschód), gdzie nie toczą się bezpośrednio czynne walki. Jednak na terenach, gdzie nie ma otwartych operacji wojskowych, ludność również odczuwa konsekwencje wojny poprzez osłabienie ekonomii i sytuację niepewności, w jakiej się znalazła. Zauważalny jest ogromny spadek gospodarki i produktywności. Zatrzymało się rolnictwo. Tereny rolnicze Medani, wcześniejszy spichlerz Sudanu, nie były uprawiane ani w 2023 r., ani w 2024. Nie było więc plonów. Wskutek tego nastąpił wielki kryzys głodu i prawdziwego zubożenia. W tym przypadku liczby mówią same za siebie. Sudan liczy około 45 mln mieszkańców. Wojna domowa, o której mowa, wyprodukowała 14 mln przesiedleńców i uchodźców. Dwa miliony z czternastu to uchodźcy, którzy schronienie znaleźli w krajach ościennych, a pozostali uciekli z terenów objętych walkami, szukając schronienia wewnątrz kraju. Według danych ONZ, co najmniej 5 mln mieszkańców Sudanu jest zagrożonych głodem, a 25 mln ma trudności ze zjedzeniem posiłku choć raz dziennie.
Oczywiście cała ta sytuacja wpłynęła znacząco na życie i na pracę misjonarzy. Działalność Kościoła została przerwana szczególnie w strefach wojny. Wcześniej w Sudanie mieliśmy dwie diecezje: Chartum i El-Obeid. W diecezji chartumskiej było 33 księży diecezjalnych, a obecnie pozostało 5 lub 6. Było tam również około 40 zakonników (księża, siostry zakonne i bracia), a pozostało około 15. To misjonarze kombonianie, siostry kombonianki, siostry Matki Teresy z Kalkuty i siostry wizytki z Indii.
El-Obeid to diecezja o wiele mniejsza od chartumskiej. Nie wiem, ilu dokładnie było tam księży diecezjalnych, ale pewnie około dwudziestu. Na chwilę obecną w strefie konfliktu pozostało tylko trzech, a innych przeniesiono w rejon Gór Nuba, gdzie nadal mogą posługiwać jako księża diecezjalni w miejscowych wioskach. Aktualnie w diecezji El-Obeid nie ma żadnego księdza, brata i siostry przynależących do zakonów.
Nasza posługa skupiała się głównie na Chartumie. Diecezja ta miała 13 parafii, w których pracowało wielu duchownych i sióstr zakonnych. Każda z parafii miała kilka kaplic i sporo ośrodków katechetycznych. W sumie było ich ponad sto. Teraz w Chartumie jest tylko trzech księży, dwóch diecezjalnych i ojciec kombonianin, którzy pomimo niebezpieczeństwa i oczywistych problemów kontynuują tam swoją posługę. Mają ograniczoną możliwość przemieszczania się i z trudem odwiedzają ośrodki katechetyczne i kaplice. Z tego też powodu nie są w stanie koordynować ich działalności ani sprawować sakramentów tak jak przed wojną. Na 100 aktywnych ośrodków duszpasterskich i modlitewnych obecnie działa najwyżej 10. Tylko w tylu kaplicach ci trzej księża są w stanie regularnie odprawiać Msze Święte. Prawdą jest też, że wiele z tych kaplic czasowo zamknięto, ponieważ dużo z parafian opuściło Chartum. Większość bowiem pochodziła z Sudanu Południowego i w chwili wybuchu wojny powróciła do swego kraju. Pośród parafian było także wielu ludzi z regionu Gór Nuba. Ci z kolei przeważnie mieli już tutaj swoje domy i różne małe interesy, m.in. sklepy, których nie chcieli pozostawić, więc nie opuścili miasta. Teraz to głównie oni podtrzymują życie w naszych ośrodkach duszpasterskich.
Nie ma oficjalnych statystyk, ale przyjmuje się, że przed wybuchem tej wojny w Chartumie były dwa miliony chrześcijan. Jedna połowa to katolicy, a druga protestanci. W czasie trwania tej wojny jest nas już z pewnością mniej niż połowa z tego. Nie wiemy też, czy kiedy wojna się już skończy, to katolicy i inni chrześcijanie tutaj powrócą. Ciężko przewidzieć, jak będzie wyglądać przyszłość tutejszego Kościoła.
Trudno też wyczuć, jak i kiedy zakończy się ta wojna. Najprawdopodobniej nie będzie żadnego porozumienia pokojowego, ponieważ żadna ze stron nie chce prowadzić dialogu. Na początku były takie próby, ale od lipca 2023 r. wszelkie rozmowy na temat porozumienia i pokoju ustały.
Być może armia rządowa (SAF) zdoła wypchnąć rebeliantów z Chartumu i z centralnych regionów, a następnie z Medani i zepchnąć ich na zachód, a później w kierunku Darfuru. Wówczas zakończyłaby się wojna w centrum i na wschodzie kraju, ale prawdopodobnie na zachodzie i tak będzie jeszcze trwać przez długi czas.
Każdy kraj na świecie ma stolicę, a wiele z nich ma także swoją stolicę duchową. Naszą polską stolicą duchową jest Częstochowa, a w Brazylii jest to Aparecida, która znajduje się na południu kraju w stanie São Paulo. Wybudowano tam ogromne sanktuarium narodowe, które może pomieścić do 45 tys. wiernych. Jest to największa świątynia katolicka w Brazylii i druga co do wielkości na świecie, ustępując jedynie Bazylice św. Piotra w Watykanie. Przyciąga ona tłumy pielgrzymów nie tylko z kraju, ale i z całego świata. W roku 2024 sanktuarium Matki Bożej w Aparecidzie odwiedziło ponad 9 mln pątników, czyli ponad dwa razy więcej niż Jasną Górę.
Historia tej duchowej stolicy Brazylii sięga 1717 r., kiedy to trzej rybacy – Domingos Garcia, João Alves i Filipe Pedroso – łowili ryby w rzece Paraíba do Sul. Po wielu nieudanych próbach w sieci jednego z nich znalazła się figurka Matki Bożej bez głowy. Niedługo potem rybacy wyłowili również brakującą głowę. Po złożeniu statuetki w całość mężczyźni doświadczyli obfitego połowu, co uznali za cud. Figurka, wykonana z terakoty i mierząca 36 cm, przedstawiała Matkę Bożą o ciemnej karnacji, zwaną „Czarną Madonną”. Umieszczono ją w domu jednego z rybaków, gdzie wkrótce na modlitwie zaczęło gromadzić się wielu ludzi, a wieść o tym cudownym wydarzeniu szybko się rozchodziła, przyciągając coraz więcej wiernych.
Na przestrzeni lat odnotowano bardzo dużo cudów przypisywanych wstawiennictwu Matki Bożej z Aparecidy. Jednym z najbardziej znanych jest historia niewidomej dziewczynki, która wraz z matką przebyła długą drogę, aby modlić się przed cudowną figurką. Podczas modlitwy dziecko niespodziewanie odzyskało wzrok. Pierwszym widokiem, jaki ujrzała, był wizerunek Madonny i otaczające go wota dziękczynne. Innym nadprzyrodzonym wydarzeniem jest przypadek niewolnika, któremu po modlitwie przed figurką opadły kajdany, co uznano za znak interwencji Matki Bożej w jego życie. W sanktuarium znajduje się Sala cudów, gdzie przechowywane są liczne wota dziękczynne, takie jak świece, ubrania, instrumenty muzyczne i repliki uzdrowionych części ciała, świadczące o otrzymanych łaskach.
W jednej z naw sanktuarium znajdują się relikwie męczenników, m.in. Ezequiela Ramina, włoskiego misjonarza i członka Zgromadzenia Misjonarzy Kombonianów. Ojciec Ezequiele pracował w Brazylii, gdzie starał się bronić praw ubogich rolników i rdzennej amazońskiej ludności. 24 lipca 1985 r. zamordowali go płatni najemnicy. Jego zaangażowanie na rzecz sprawiedliwości społecznej i obrony praw człowieka sprawiło, że uznano go za męczennika i w tej chwili toczy się jego proces beatyfikacyjny. Obecność jego relikwii w sanktuarium przypomina wiernym o niezwykłej wartości pracy misyjnej, która wymaga ogromnego poświęcenia, a czasem nawet oddania życia za dzieło ewangelizacji.
Pewną ciekawostką w Aparecidzie jest tzw. Kładka wiary – konstrukcja o długości 392 metrów łącząca nową bazylikę ze starą. Niektórzy przechodzą ją boso, a inni na kolanach na znak wdzięczności za otrzymane łaski. Licznie przybywają tu pojedyncze osoby, jak również grupy pielgrzymkowe. I tak na przykład w lutym tego roku podczas jednego dnia do Aparecidy przybyło ponad 90 tys. mężczyzn w ramach siedemnastej edycji pielgrzymki mężczyzn odmawiających różaniec. Terço dos homens to nowy ruch modlitewny w Brazylii skupiający wyłącznie mężczyzn, którzy codziennie odmawiają różaniec, a raz w tygodniu gromadzą się na wspólnej modlitwie różańcowej w kościele lub domach prywatnych.
Sanktuarium w Aparecidzie to miejsce o ogromnym znaczeniu duchowym i kulturowym, które przyciąga ludzi poszukujących wiary, cudów i pragnących spotkania z Maryją. Figura Matki Bożej z Aparecidy ma ciemną twarz, podobnie jak Matka Boża Częstochowska, patronka Polski. To, bez wątpienia, buduje duchową więź pomiędzy Brazylią a Polską. Kto miałby możliwość odwiedzenia brazylijskiej ziemi, nie może pominąć tego świętego miejsca, duchowego serca tego ogromnego i pięknego kraju.
Chociaż kenijska konstytucja chroni prawa wdów, to jednak jej przepisy nie zawsze są egzekwowane, szczególnie na obszarach wiejskich, gdzie nadal stosuje się tradycyjne praktyki naruszające prawa owdowiałych kobiet.
Kisumu. Obszar wiejski z Jeziorem Wiktorii w tle. Wśród ludów Luo wdowy wciąż są piętnowane, mogą nawet spotkać się z odrzuceniem społecznym. Organizacje pozarządowe, m.in. Nyanam, działają na rzecz praw wdów, ich przetrwania, zdrowia fizycznego i psychicznego. Prowadzą warsztaty i kursy dotyczące zdrowia, pozyskania źródeł utrzymania, sprawiedliwości i przywództwa, a także programów edukacji dzieci.
Holo. Jacinta siedzi na korzeniach dużej jakarandy w pobliżu swojego domu. Kiedy owdowiała w wieku 22 lat, pozostając z dwójką bardzo małych dzieci, jej teściowie oskarżyli ją o śmierć męża. Zaczęli z nią walczyć, żeby zabrać część jej ziemi i kilka krów. „Nie mogłam tego dłużej znieść i opuściłam swój dom, aby uniknąć konfliktu i piętna bycia wdową. Nie mogłam jednak zabrać ze sobą dzieci, ponieważ bazar, na którym zamieszkałam, nie był dla nich dobrym miejscem, więc zostały z moją mamą, również wdową od 26 lat. To była ciężka droga samotności i ubóstwa. Pierwszą rzeczą, którą możesz zrobić jako wdowa, jest modlitwa, ponieważ pomaga ci tylko Bóg”. Dzięki organizacji pozarządowej Nyanam i jej warsztatom upodmiotowienia i sprawiedliwości społecznej Jacinta po kilku latach powróciła do siebie i odzyskała swój dom.
Kisiam. Mająca trójkę dzieci Josephine owdowiała w wieku 31 lat. „Wiele kobiet w mojej społeczności zaczęło mnie obrażać. Nazywały mnie „złodziejką mężów” i traktowały jak psa tylko dlatego, że byłam wdową”. Kobietę poddano tradycyjnej praktyce „dziedziczenia wdowiego”, zgodnie z którą została „odziedziczona” przez mężczyznę nie dlatego, że tego chciała, ale z powodu presji, z jaką spotkała się ze strony społeczności. Urodziła jeszcze dwoje dzieci, ale – jak sama powiedziała – ten mężczyzna nie przyniósł jej żadnych korzyści. W końcu odszedł, a ona znów została sama.
Wiejski obszar Nkineji, terytorium Masajów. Krajobraz składa się z dużych euforbii, drzew akacjowych i rozproszonych manyatas (chat). Euforbie są dobrą metaforą poligamii w kulturze Masajów, ponieważ mężczyzna może mieć kilka żon, z których każda ma 5-10 dzieci, podobnie jak gatunek tej rośliny, który się bardzo rozgałęzia. Jeśli mąż umiera, pozostawia kilka wdów i wiele dzieci każdej z nich, co utrudnia kobietom dalsze życie.
Kisiam. Josephine trzyma maniok, który właśnie zebrała ze swojego niewielkiego ogródka. Kawałek bulwy i szklanka herbaty to zazwyczaj jedyne pożywienie jej dużej rodziny, która składa się z pięciorga dzieci, dwojga wnuków od najstarszej, chorej córki, niepełnosprawnej szwagierki oraz siostrzeńca i siostrzenicy męża, pozostających pod jej opieką, ponieważ pozostali członkowie rodziny od strony teściów też zmarli. „Zwykle piorę ubrania, sprzątam domy lub pracuję na polach dla innych rodzin, aby zarobić trochę pieniędzy na utrzymanie rodziny, ale to nie zawsze mi wystarcza”.
Obszar wiejski Nkineji. Kinyikita, stojąc przy wejściu do swojej manyaty, wpatruje się w swoją najstarszą córkę, która właśnie wróciła ze szkoły. „Mam 30 lat i pięcioro dzieci, jednego chłopca i cztery dziewczynki. Byłam pierwszą z dwóch żon męża i owdowiałam pięć lat temu. To jest bardzo ciężkie życie, mam wiele trudności, zwłaszcza z opłaceniem szkoły dzieci i zakupem jedzenia. Czuję, jakbym żyła w całkowitym chaosie. Odkąd zostałam wdową, również emocjonalnie jest mi bardzo ciężko. Tylko moja wiara i nadzieja w Boga pozwalają mi przetrwać”.
Maji Moto. Zagroda dla bydła. Hodowla i rolnictwo są podstawą utrzymania miejscowych rodzin. Większość wdów w Kenii nie jest uprawniona do przejęcia majątku po zmarłym mężu i jest wydziedziczana, chyba że ma starszych synów. Kobiety tu się nie liczą. Pozbawienie ziemi i krów czy kóz oznacza brak środków do życia, co może prowadzić do skrajnego ubóstwa.
Maji Moto. Nashuru naprawia manyatę. Do wypełniania pęknięć i uszczelniania ścian i dachów używa błota, słomy i krowich odchodów. Czasem sprzedaje biżuterię lub opiekuje się ciężarnymi kobietami, pomaga im też przy porodzie. Za całodzienną pracę kibaru dostaje trochę pieniędzy, dzięki czemu radzi sobie z codziennymi wyzwaniami. „Czasami nie mam pieniędzy na jedzenie lub opłaty szkolne dla pięciorga moich dzieci i wtedy myślę, że to koniec. Ale wiara pomaga mi przetrwać”.
Na skraju miasta w uroczym domku mieszkała pewna rodzina. Żyła szczęśliwie i zgodnie. Jednak którejś nocy w ich kuchni wybuchł pożar. Płomienie tak szybko zaczęły się rozprzestrzeniać, że rodzicom i dzieciom ledwie udało się wybiec na zewnątrz. Dopiero po chwili z przerażeniem zauważyli, że nie ma wśród nich najmłodszego chłopca, który przestraszony trzaskiem ognia i duszącym dymem ukrył się na strychu. Rodzice z rozpaczą spojrzeli na siebie. Nie sposób już było rzucić się w ten szalejący żywioł… Nagle jednak zobaczyli, że na strychu otwiera się małe okienko i wychyla się z niego ich synek wzywający pomocy. Ojciec, bez chwili wahania, podbiegł do płonącego domu i zawołał: „Synku, skacz przez okno! Nie bój się, ja cię złapię!”. „Tatusiu, ale ja ciebie nie widzę” – płakał chłopiec, mając przed sobą chmury ciemnego dymu. „Ale ja ciebie widzę, synku. To wystarczy. Skacz!” – błagał ojciec. I wtedy chłopiec skoczył w jego bezpieczne ramiona.
Ten poruszający przykład włoskiego pisarza Bruno Ferrero usłyszałam niedawno na niedzielnej Mszy Świętej. Uświadomiłam sobie wówczas, że to opowiadanie doskonale obrazuje nasze zaufanie do Boga. Ten mały chłopiec nie widział ojca, słyszał tylko jego głos, a mimo to mu uwierzył i skoczył w jego ramiona. My też nie widzimy Boga i w dodatku Go nie słyszymy, ale czy mimo to wierzymy Jego słowom?
Kiedy wszystko w naszym życiu układa się pomyślnie, nie pytamy Pana Boga, dlaczego jesteśmy zdrowi, szczęśliwi, mamy dobrą pracę czy kochającą rodzinę. Jednak w obliczu trudności, choroby, śmierci najbliższych, rozstania, wypadku czy braku środków do życia, nagle rodzą się pytania: „Dlaczego mnie to spotyka? Gdzie jesteś, Boże?”. Pojawia się wówczas pokusa, by wątpić w Jego obecność i bliskość.
Ostatnio zadzwoniła do mnie pewna pani, która ze smutkiem opowiadała o swojej chorobie, trwającej już czterdzieści lat, i związanym z nią cierpieniu. I choć nieustannie się modli, prosząc o uzdrowienie, nie doświadcza cudu… Zapytała, jak ma ufać Bogu, skoro On wciąż milczy? W takich właśnie chwilach bardzo potrzebna jest nam nie tylko wiara w Boga, ale także by Mu wierzyć. Czasem Jego odpowiedź nie przychodzi w formie konkretnego cudu, ale w sile, którą każdego dnia nam daje, byśmy wytrwali w doznawanym bólu, cierpieniu czy smutku. I to w tym może być największy znak Jego obecności. Trzeba tylko Mu zaufać, że zawsze jest z nami i nigdy nie zostawia nas samych.
Wspaniałym przykładem takiej ufności jest wiersz przypisywany malarce Mary Stevenson. Opowiada o człowieku, który we śnie szedł brzegiem morza z Panem, oglądając na ekranie nieba całą przeszłość swojego życia. Po każdym z minionych dni na piasku zostawały dwa ślady – jego i Boga. Jednak w tych najcięższych chwilach swego życia dostrzegał tylko jeden ślad. Zmartwiony zapytał: „Panie, dlaczego gdy byłem szczęśliwy, kiedy wszystko mi się układało, szedłeś obok mnie, ale gdy było mi źle, kiedy moje życie traciło sens, szedłem sam? Gdzie wtedy byłeś?”. Bóg uśmiechnął się i odpowiedział: „Nigdy nie byłeś sam. Te samotne ślady są moje, bo wtedy ja niosłem cię na swoich ramionach”.
Życzę Wam wszystkim, i sobie również, abyśmy każdego dnia powierzali Bogu swoje życie. I nieustannie przypominajmy sobie, że On zawsze jest obok nas.
Ps. Każdego dnia, bez względu na to, czy przyniesie on Wam radość czy trudności, postarajcie się znaleźć chwilę, by z głębi serca powiedzieć: „Boże, ufam Tobie”.
Tajwan to wyspa we wschodniej Azji znana z dynamicznej gospodarki technologicznej, bogatej i zróżnicowanej kultury oraz wyjątkowej historii politycznej. Jest to autonomiczny region z własnym rządem, demokratycznym systemem politycznym i gospodarką, jedną z najbardziej zaawansowanych na świecie, przodującą w produkcji półprzewodników niezbędnych do wytwarzania globalnych produktów technologicznych. Tajpej, stolica Tajwanu, jest nowoczesnym ośrodkiem miejskim z mieszanką tradycyjnych wpływów. Misjonarze kombonianie rozpoczęli tu swoją działalność misyjną w roku 2002. Z biegiem czasu wspólnota, którą tu założyli, zaczęła tętnić życiem i zaznaczyła swą chrześcijańską obecność w stolicy, oferując opiekę duszpasterską i pomoc społeczną w środku społeczeństwa zdominowanego przez buddyzm i taoizm.
Z kart historii
Pod koniec lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku misjonarze kombonianie rozszerzyli swoją działalność misyjną, posyłając misjonarzy na kontynent azjatycki. Na początku wysłano czterech misjonarzy na Filipiny, gdzie założyli Centrum Misyjne Comboniego w Manili, stolicy tego kraju. Zadaniem ośrodka było prowadzenie działalności mającej na celu rozwój animacji misyjnej. Z czasem, podążając za wskazaniami charyzmatu swojego założyciela, kombonianie zaangażowali się w dzieło pierwszej ewangelizacji pośród ludności chińskiej w Makao. Pierwsi misjonarze przybyli na te tereny zaczęli od nauki języka kantońskiego, który miał im ułatwić komunikację z miejscową ludnością. W roku 1997 dwóch z nich – o. Paolo Consonni (Włoch) i o. Daniel Cerezo (Hiszpan) – udali się do Tajpej na Tajwanie, aby nauczyć się tam języka mandaryńskiego. Pierwszą oficjalną misyjną wspólnotę kombonianów w Tajpej założono w roku 2002, gdy przybył tam o. Victor Mejia z Meksyku. Miało to miejsce w stolicy w kościele Ren Ai. Od tamtego czasu na piękne tajwańskie ziemie dotarło wielu misjonarzy z różnych krajów, którzy z oddaniem służą miejscowej ludności, dzieląc się także radością Ewangelii z innymi chrześcijańskimi wspólnotami.
Katolicy na Tajwanie
Obecność Kościoła katolickiego w społeczeństwie zdominowanym głównie przez buddyzm, taoizm i inne tradycyjne chińskie religie jest wyraźna i ważna, choć katolicy na Tajwanie są mniejszością. Już od XVII wieku misjonarze próbowali się tam osiedlić, ale konflikty polityczne i ciągłe zmiany władzy na wyspie znacząco ograniczały ich możliwości. Dopiero w połowie XX wieku – wraz z przybyciem zagranicznych misjonarzy i migracją katolików z Chin kontynentalnych po chińskiej wojnie domowej – Kościół katolicki wyraźnie umocnił swoją obecność. Według spisu ludności z 2005 r. chrześcijaństwo na Tajwanie stanowiło 3,9% populacji, w tym około 300 tys. katolików. Estymacja z 2020 r. sugerowała, że odsetek ten wzrósł do 4, a nawet 6%, katolicy zaś stanowili 1% populacji kraju. Kościół katolicki na Tajwanie koncentruje się na działalności społecznej i edukacyjnej, wyróżniając się w dziedzinie zdrowia i edukacji. Prowadzi siedem dużych szpitali i około 100 domów opieki, które oferują przystępne cenowo usługi opieki zdrowotnej i zapewniają opiekę duszpasterską imigrantom z różnych części świata. Prowadzi także ośrodki pomocy społecznej oraz kilka prestiżowych szkół i uniwersytetów. Oprócz tego odegrał aktywną rolę w obronie praw człowieka i promowaniu sprawiedliwości społecznej w tajwańskim społeczeństwie. Śmiało więc można powiedzieć, że chociaż Kościół katolicki stoi w obliczu wyzwań związanych z sekularyzacją i spadkiem powołań, to na Tajwanie nadal ma duże znaczenie dla społeczeństwa.
Parafie
Obecnie misjonarze kombonianie są obecni w trzech parafiach powierzonych przez archidiecezję Tajpej. Nasza niewielka wspólnota znajduje się w parafii św. Anny na obrzeżach dzielnicy Wugu, skąd obsługujemy trzy inne parafie: św. Anny w Wugu, św. Williamsa w dzielnicy Huilong i Chrystusa Odkupiciela w mieście Yilan. Są to małe parafie, ale bardzo prężnie działające. Ponieważ liczba chrześcijan jest niewielka i stanowią oni mniejszość w kraju, w niedzielnych Mszach uczestniczy około 50 wiernych. Są to jednak ludzie bardzo dynamiczni, aktywni i chętni do dzielenia się swoją wiarą z innymi członkami społeczeństwa. Bardzo to przypomina pierwsze wspólnoty chrześcijańskie, kiedy wszyscy regularnie gromadzili się, aby łamać chleb i celebrować wiarę. W naszych parafiach podążamy za planem duszpasterskim archidiecezji Tajpej, ale dostosowujemy się do rzeczywistości, w której żyjemy. Oznacza to, że prowadzimy zwyczajne życie wspólnoty parafialnej, z codziennymi celebracjami eucharystycznymi i sakramentalnymi, a także grupami i modlitwami takimi jak różaniec i cotygodniowa adoracja Najświętszego Sakramentu. Parafie prowadzą również formację dla różnych grup, które pomagają ich członkom w refleksji biblijnej, pogłębianiu tematów kościelnych i formacji liderów parafialnych. Dzięki temu wspólnota wzrasta w wierze i bardziej rozumie to, co wyznaje. Również odwiedzanie chorych jest aktywną częścią naszej posługi. Poświęcamy dużo czasu na wizyty u chorych i opiekę nad nimi, zwłaszcza tymi najbardziej potrzebującymi. Mamy również grupy dzieci i młodzieży, którym towarzyszymy w ich drodze do wiary. Prowadzimy też dla nich szkolenia w różnych dziedzinach, zgodnie z planem katechetycznym wyznaczonym przez diecezję. Wykorzystujemy uroczystości liturgiczne i narodoweh, by prowadzić działania mogące mieć na nich wpływ, zwłaszcza w zakresie wzrostu ich wiary i duchowego towarzyszenia. Oprócz tego istnieje katechumenat, który co roku przygotowuje do chrztu nowych członków naszej katolickiej społeczności.
Pierwsza ewangelizacja
Obecnie w naszej komboniańskiej wspólnocie na Tajwanie jest trzech misjonarzy. Ojciec Adam Szpara, Polak, który na tych ziemiach posługuje od ponad 15 lat; ojciec Margarito Garrido z Filipin z prawie dziesięcioletnim stażem i wreszcie ojciec Eduardo Revolledo, Peruwiańczyk, który jest tu dopiero od pięciu lat i jako ostatni dołączył do wspólnoty. Staramy się dzielić swoją wiarą i być żywymi i widzialnymi świadkami misji Kościoła w tym kraju. Lata spędzone na tych ziemiach, na których Bóg nas postawił, są niezapomniane, pełne doświadczeń i błogosławieństw, które naznaczyły i wzbogaciły naszą misyjną naturę. Myślę, że wszyscy misjonarze, którzy tutaj pracowali w przeszłości, noszą w swoich sercach twarze ludzi, którym towarzyszyli i którzy w prosty i szczery sposób dzielili się swoją wiarą w Boga, który jest Miłością i który jest zawsze obecny. Nasza praca misyjna polega na ewangelizowaniu lokalnych społeczności, szkoleniu świeckich liderów, służeniu najbardziej potrzebującym i uświadamianiu misyjnego wymiaru Kościoła. Zawsze bierzemy pod uwagę fakt, że to świeccy są głównymi bohaterami pracy ewangelizacyjnej, a my, misjonarze, towarzyszymy im duchowo, aby nasze wspólnoty były Kościołami żywymi, otwartymi, dialogującymi i włączającymi. Jak powiedziałby papież Franciszek: „Niech Kościół zawsze będzie miejscem nadziei, gdzie każdy czuje się przyjęty, kochany i otrzymuje przebaczenie”.
Ludność aborygeńska
Nasze parafie są wielokulturowe, ponieważ zamieszkują je tajwańscy aborygeni. Nasz plan duszpasterski zwraca szczególną uwagę na ich obecność. Celebrujemy liturgię w ich ojczystym języku i prowadzimy działania, które mogą ich zachęcić do duchowego rozwoju. Odwiedzamy ich w domach, organizujemy nabożeństwa różańcowe w ich dzielnicach, przygotowujemy liturgię i prowadzimy stałą formację. Wszystkie te działania są podejmowane, aby mogli poczuć Ewangelię zakorzenioną w ich własnej kulturze i doświadczyć, że Bóg jest już obecny w ich zwyczajach, tańcach, folklorze i tym wszystkim, co przejawia się w ich pięknych kulturach. Właśnie dlatego inkulturacja Ewangelii jest dla nas bardzo ważna. Również migranci z południowowschodniej Azji są obecni na peryferiach, gdzie mieszkamy. Służymy wietnamskim i filipińskim przesiedleńcom w największym możliwym stopniu poprzez różne działania duszpasterskie i formację społeczną.
Mimo niewielkiej liczebności misjonarze kombonianie istotnie zaznaczyli swą obecność na tych pięknych tajwańskich ziemiach. W tej chwili jest tu tylko trzech misjonarzy, ale z radością podążamy za Jezusem w duchu św. Daniela Comboniego. Staramy się być widocznymi i wiarygodnymi świadkami Ewangelii, zawsze blisko naszych parafian. W ludziach, do których zostaliśmy posłani, widzimy oblicze Boga, który jest nadzieją, miłością i wyzwoleniem. Za każdym razem, gdy jesteśmy razem, czujemy, że Bóg życia idzie z nami ramię w ramię.
„Wszyscy członkowie Unii Przełożonych Generalnych Męskich Instytutów Zakonnych radują się darem, jaki Duch Święty udzielił całemu Kościołowi poprzez powierzoną Ci posługę Biskupa Rzymu i Pasterza Powszechnego. (…) Zapewniamy o naszym zaangażowaniu w budowanie świata dialogu i pokoju, sprawiedliwości społecznej i troski o integralność Stworzenia. Oferujemy ci całą naszą współpracę, aby przynieść nadzieję temu światu podzielonemu przez nienawiść”. (Arturo Sosa S.J., Przewodniczący USG)
Jego Świątobliwość Leon XIV
Pałac Apostolski,
Watykan
Drogi Ojcze Święty
wszyscy członkowie Unii Przełożonych Generalnych Męskich Instytutów Zakonnych radują się z daru, jaki Duch Święty ofiarował całemu Kościołowi poprzez powierzoną Tobie posługę Biskupa Rzymu i Pasterza Powszechnego.
Pragniemy wyrazić naszą wdzięczność i wsparcie poprzez modlitwę i braterską bliskość.
Świadomi, że Kościół jest żywą obecnością naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa i że wszyscy jesteśmy Jego członkami, nie omieszkamy zapewnić was o naszej wiernej współpracy i gotowości do ucieleśnienia działania Ducha Świętego, które objawi się poprzez wasze magisterium i wasze świadectwo życia ludzkiego i chrześcijańskiego.
W duchu synodalnym, który podjął Kościół, jesteśmy gotowi podzielić się z wami naszymi nadziejami, propozycjami i potrzebami. Poprzez naszą gorliwość prorocką, kontemplacyjną i misyjną zobowiązujemy się do dawania świadectwa o Bożym miłosierdziu, Jego miłości do wszystkich oraz o tym, że Kościół jest miejscem miłosierdzia, przyjmowania i włączania wszystkich, a w szczególności tych, którzy najbardziej cierpią, tych, którzy są odrzuceni i wykluczeni.
Zapewniamy o naszym zaangażowaniu w budowanie świata dialogu i pokoju, sprawiedliwości społecznej i troski o integralność Stworzenia.
Ofiarujemy Ci całą naszą współpracę, aby przynieść nadzieję temu światu podzielonemu przez nienawiść.
Z synowskim uczuciem modlimy się za Ciebie i za Twoją służbę Kościołowi i całemu światu.
Rzym, 8 maja 2025 r.
Arturo Sosa S.J., Przewodniczący USG i Mario Zanotti OSB.Cam, Sekretarz USG
Pragniemy zaprosić Was na tegoroczną Komboniańską Misyjną Wyprawę Rowerową do włoskiego miasteczka Limone sul Garda. Wielu z Was z pewnością wie, że jest to miejsce urodzenia świętego Daniela Comboniego, założyciela naszego zgromadzenia misyjnego. To naprawdę niezwykle urokliwe miejsce uświęcone obecnością tego wielkiego misjonarza XIX wieku.
Dlaczego warto wybrać się na tę wyprawę?
Po pierwsze: będziecie mieli możliwość głębszego poznania naszego założyciela i zaprzyjaźnienia się z nim. Poznacie także misjonarzy kombonianów pracujących w Limone sul Garda, a także w innych wspólnotach, które będziemy odwiedzać po drodze. Będzie to dobra okazja, by poznać ludzi, którzy pracują albo pracowali w różnych zakątkach świata.
Po drugie: codziennie będzie czas na wspólną modlitwę i uczestnictwo we Mszy Świętej. Pan Jezus powiedział, że jest drogą, prawdą i życiem. Jest drogą. A my codziennie będziemy przemierzać dziesiątki kilometrów. Większość dnia spędzimy w drodze, zawsze pewni, że z Jezusem dojedziemy wszędzie. On będzie naszą siłą, a Najświętsza Maryja Panna otoczy nas swoją troskliwą opieką. Mając dwoje takich Przyjaciół podczas podroży, możemy mieć pewność, że szczęśliwie dotrzemy do celu.
Po trzecie: podczas jazdy rowerem można oglądać świat z bliska. Z okien samochodu czy pociągu trudno cokolwiek zobaczyć. A rower pozwoli nam zachwycić się pięknem świata. Nasza wyprawa będzie trwać 12 dni. Przejedziemy przez Czechy, Austrię i Włochy. Austria i Tyrol urzekną nas pięknem gór i krajobrazów. Natomiast Limone olśni swoją wyjątkowością. W Limone trzy dni przeznaczymy na odpoczynek, modlitwę, smakowanie kuchni włoskiej i kąpiel w jeziorze Garda.
Po czwarte: podczas tej wyprawy rowerowej stworzymy wspólnotę, w której będziemy czuć się silni i bezpieczni. Samemu trudno byłoby przejechać tyle kilometrów, a razem możemy przekraczać swoje słabości, trudności i mknąć do przodu niczym wiatr.
Kochani Młodzi, bardzo serdecznie zapraszam Was do udziału w spotkaniu przygotowawczym, które odbędzie się w dniach 1-3 maja br. Jest ono obowiązkowe, by móc uczestniczyć w naszej wyprawie od 1 do 16 sierpnia. Jeśli macie jakiekolwiek pytania, to proszę o kontakt mailowy lub telefoniczny.
21 lutego 2025 został wybrany nowy Przełożony Generalny Misjonarzy Kombonianów – ojciec Luigi Fernando Codianni. Zastąpił on dotychczasowego Przełożonego Generalnego ojca Tesfaye Tadesse Gebresilasie, który złożył rezygnację z tego urzędu po tym jak został mianowany przez Papieża Franciszka biskupem pomocniczym Addis Abeby (Etiopia).
Luigi urodził się 13 czerwca 1964 r. w Celenza Valfortore we Włoszech. Pierwsze śluby zakonne złożył w 1988 r. w Venegono Superiore, a następnie, w latach 1988-1993, studiował teologię w São Paulo w Brazylii. 15 maja 1993 r. przyjął święcenia kapłańskie w swoim rodzinnym mieście, we włoskiej diecezji Lucera-Troia. W latach 1993-2001 pracował w prowincji włoskiej, po czym został posłany do Brazylii. Przebywał tam do roku 2011 posługując także jako przełożony komboniańskiej prowincji północno-wschodniej Brazylii. Na Kapitule Generalnej w 2022 r. o. Luigi został wybrany radnym generalnym, przyjmując odpowiedzialność za misjonarzy kombonianów pracujących w Europie, zajmując się również sektorem ekonomicznym i prawnym na poziomie całego Instytutu.
Życzymy o. Luigi wytrwałości, mądrości, entuzjazmu oraz aby Duch Święty umacniał go i prowadził w nowo powierzonej mu służbie.