PO ŚMIERCI GEORGE FLOYDA

STANY ZJEDNOCZONE: ROZPOWSZECHNIA SIĘ PROTEST PRZECIWKO RASIZMOWI. SIEDMIU BISKUPÓW AMERYKAŃSKICH ŁĄCZY SIĘ: „NIE MOŻEMY PRZYMYKAĆ OKA”

Maddalena Maltese
Śmierć George’a Floyda, nieuzbrojonego Afroamerykanina zabitego tydzień temu przez policję podczas aresztowania w Minneapolis, ożywiła wielowiekową i nigdy nie zakończoną dyskusję o rasizmie w Ameryce. Rozszerzają się pokojowe demonstracje ale także i krwawe protesty. W kraju, w którym Afroamerykanie mają dwa razy większe od białych prawdopodobieństwo na zatrzymanie przez policję i kontrolę, a jeden na tysiąc może zostać zabity, siedmiu biskupów amerykańskich, przewodniczących różnych komisji Konferencji Episkopatu Stanów Zjednoczonych, przypominają, że rasizm: jest realnym i obecnym niebezpieczeństwem, któremu trzeba stawić czoła.

(z Nowego Jorku) Gwałtowne protesty, na których podpala się co popadnie w około trzydziestu miastach w Stanach Zjednoczonych i wiele innych pokojowych manifestacji, które przechodzą ulicami w wielu metropoliach często w tym samym czasie, pokazują, że śmierć George’a Floyda, nieuzbrojonego Afroamerykanina zabitego kilka tygodni temu przez policję podczas aresztowania w Minneapolis rozpaliła wielowiekową i nigdy nie uśpioną dyskusję na temat rasizmu w Ameryce. Poza debatą na temat metod stosowanych przez demonstrantów, kto jest a kto nie w te metody zaangażowany, w centrum uwagi są brutalne sposoby jakimi są traktowani Afroamerykanie w kraju, zwłaszcza przez policję.

Prawdopodobieństwo zabicia przez policję czarnoskórego mieszkańca USA jest jeden na tysiąc. Afroamerykanie mają także dwa razy większe od białych prawdopodobieństwo na zatrzymanie czy rewizję osobistą. Kiedy są zabijani, morderstwa te są rzadziej badane i sprawcy rzadziej osądzani. Według niezależnego serwisu informacyjnego VOX są oni częściej osadzani w więzieniu i otrzymują dłuższe okresy pozbawienia wolności. Różnice rasowe nie ograniczają się tylko do wymiaru sprawiedliwości. Nierówności występują w wielu aspektach amerykańskiego życia, zwłaszcza w okresie epidemii koronawirusa, który zabił więcej Afroamerykanów i bardziej uderzył w miejsca, w których żyją oni oraz inne mniejszości.

Przypadek brutalnej śmierci Floyda nie jest odosobniony. Kilka dni wcześniej Breonna Taylor z Louisville w stanie Kentucky została zastrzelona ośmioma strzałami z pistoletu przez policjantów ubranych w cywilne ubrania, którzy wtargnęli do jej domu bez pukania. Narzeczony Breonny, obawiając się napadu rabunkowego, otworzył ogień. Policja odpowiedziała strzałami raniąc śmiertelnie dziewczynę, która była pracownikiem służby zdrowia w nagłych przypadkach. Miała zaledwie 26 lat. Tylko w Louisville, oprócz niszczenia różnych budynków, protestujący wybili okna plebanii katedry, której okna są teraz chronione grubymi szybami plastikowymi. Arcybiskup Joseph E. Kurtz, który mieszka na plebanii w liście do burmistrza miasta, wyraził poparcie dla pokojowych protestów wyrażają one ból wspólnoty i pragnienie prawdy i sprawiedliwości, którym wszyscy jesteśmy powołani, aby służyć, ale zdecydowanie potępił bezsensowną przemoc, która wybuchła 28 i 29 maja, kiedy protestujący wkroczyli do centrum śpiewając Żadnej sprawiedliwości, żadnego pokoju, aż do użycia przez policję gazu łzawiącego, który miał ich rozproszyć, natomiast wzniecił zamieszki oraz przemoc aż do skandalicznego wybicia okien plebanii.

Rasizm nie należy do przeszłości, ani też nie jest jednorazowym problemem politycznym, który należy potępić, kiedy jest to stosowne. To realne i obecne niebezpieczeństwo, któremu trzeba stawić czoła. Pisze to siedmiu biskupów amerykańskich stojących na czele komisji zajmujących się rasizmem, rozwojem ludzkim, sprawach afroamerykańskich, ekumenizmem i dialogiem międzyreligijnym, sprawiedliwością, obroną życia oraz różnorodnością kulturowa. Mamy złamane serce, cierpimy i jesteśmy oburzeni – kontynuują biskupi – od ciągłego oglądania nagrania momentu śmierci Afroamerykanina, zabitego na naszych oczach. Zaskakujące jest to, że dzieje się to zaledwie w ciągu kilku tygodni wielu innych podobnych wydarzeń. Nie możemy przymykać oczu na te okrucieństwa i mówić, że szanujemy każde ludzkie życie.

Lokalne władze oczekują od biskupów interwencji aby zachęcili oni wiernych do pokojowych a nie wandalskich manifestacji. Oczywiście, że tak – mówi siedmiu hierarchów – ale wspieramy równocześnie oburzone wspólnoty i grupy społeczne. Zbyt wiele z tych grup i wspólnot uważa, że ich głosy nie są słyszane, ich skargi na rasistowskie traktowanie nie są brane pod uwagę, a my nie robimy wystarczająco dużo, aby jasno powiedzieć, że takie złe zachowania są sprzeczne z Ewangelią życia. W ich komunikacie nie brakuje modlitw o uzdrowienie podzielonego społeczeństwa, za rodziny ofiar, ale z równą determinacją żądają konkretnych sposobów wprowadzenia zmian systemowych, być może poprzez spotkania z członkami wspólnot ciągle pozbawianych praw a przez to najbardziej cierpiących.

Tymczasem w 26 stanach USA Gwardia Narodowa została postawiona w stan gotowości, a godzina policyjna została ogłoszona aż w 40 amerykańskich miastach, w tym w Los Angeles, Miami, Chicago, Nowym Jorku, Atlancie: to znak, że tydzień po śmierci Floyda protesty zdają się nie ustępować, przeciwnie rośnie ich liczba, także i przemoc ze strony policji. Były prezydent USA Barack Obama powtórzył w oświadczeniu na Twitterze, że „dla milionów Amerykanów traktowanie ich inaczej z powodu rasy jest tragicznie, boleśnie, irytująco ’normalne’, niezależnie od tego, czy ma się do czynienia z systemem opieki zdrowotnej, z systemem wymiaru sprawiedliwości, bieganiem po ulicy lub po prostu obserwowaniem ptaków w parku. To nie może być normalne, w Ameryce w 2020 roku.”
Żródło: https://www.agensir.it/

Świętujemy DZIEŃ DZIECKA

Wiosna na dworze szaleje, a słoneczko coraz mocniej grzeje. Trawki zielone już się zrobiły i nawet pszczółki się pobudziły. Prześliczne motylki po łące fruwają i na kwiatuszkach sobie siadają. A ptaszki głośno wokół ćwierkają i o DNIU DZIECKA rozpowiadają. Oj, będzie się dzisiaj dużo działo i atrakcji nie będzie Wam brakowało. Na pewno zabawki, słodycze, różności dostaniecie i podzielić się nimi z innymi dziećmi zechcecie. Bo są też dzieci, które nic nie dostają, dlatego czasem smutne minki mają. 

ALEEEEE wszystkim dzieciakom super życzenia składam i mocne uściski do nich dokładam. Dużo się codziennie uśmiechajcie i oczywiście zawsze o siebie dbajcie! Nie zapominajcie, proszę, że w maleńkim serduszku zawsze Was noszę. 

MisioNasz Was mocno ściska i mówi do zobaczyska!

Ps. Jeśli dzisiaj za swoich rówieśników się pomodlicie to wielką radość Panu Jezusowi sprawicie :):):) 

Ewangelia oczami misjonarza

Z radością pragniemy dzielić się z Wami cotygodniowymi rozważaniami niedzielnych Ewangelii. Pomogą nam w tym nasi współbracia misjonarze, którzy pracują nie tylko w Polsce, ale i na innych kontynentach.

Ewangelię z niedzieli (10 maja) przybliży Wam nasz kleryk Benoit Azameti z Togo.

Życzymy Wam owocnego przeżywania naszych rozważań Ewangelii.

https://www.facebook.com/350570894965304/videos/1783812478425438/

Tagi:

Brazylia zdewastowana przez Koronawirusa

Jedna z manifestacji przeciwko prezydentowi Jairo Bolsonaro

W Brazylii jest największy numer ludzi chorych na Covid-19 w całej Ameryce Łacińskiej i w dodatku panuje instytucjonalny chaos. Kilka dni temu, minister sprawiedliwości, były sędzia Sergio Moro – symbol słynnego śledztwa „Lava jato” (brazylijskie „czyste ręce”), który doprowadził do aresztowania byłego prezydenta Luli – podał się do dymisji. Tym samym chciał się przeciwstawić decyzji prezydenta Jairo Bolsonaro, który zdymisjonował dyrektora generalnego policji federalnej Mauricio Leite Valeixo, a który został wybrany do tej roli przez Moro. Podczas gdy liczba chorych wzrasta z dnia na dzień, to w rządzie panuje chaos, w dużej mierze związany też z zarządzaniem pandemią, który Bolsonaro zawsze minimalizował, nieodpowiedzialnie sprzeciwiając się zaleceniom zdrowotnym Ministerstwa Zdrowia i zdecydowanie kwestionując przymusową kwarantannę.

Przewodniczący Brazylijskiej Konferencji Episkopatu, arcybiskup Walmor Oliveira de Azevedo, skomentował rezygnację Maro słowami: „Zmiana w Ministerstwie Sprawiedliwości i Bezpieczeństwa Publicznego podkreśla polityczną interwencję w dowodzenie instytucjami, które według konstytucji federalnej nie mogą przestać mieć autonomii i niezależności. Jest to bardzo poważna sprawa, która jeszcze bardziej szkodzi wiarygodności Rządu (…)”. Po raz kolejny Kościół Katolicki oficjalnie i wyraźnie wyraża się przeciwko politycznemu zarządzaniu Bolsonaro. Miesiąc temu Przewodniczący Konferencji Episkopatu w oficjalnym komunikacie ostro skrytykował reakcję prezydenta, który wyśmiewał strach przed wirusem, nazywając go „grypką”. Arcybiskup przypomniał o potrzebie izolacji społecznej: „Zostańcie w domu (…). Mamy nadzieję, że władze będą działać w taki sposób, aby zagwarantować odpowiedni porządek społeczny i polityczny”.
„Kościół zajmuje bardzo konsekwentne stanowisko, zgodnie z zaleceniami dotyczącymi profilaktyki zdrowotnej przeciwko wirusowi, pozostawiając diecezjom różnych stanów swobodę decydowania o tym, czy kościoły mają pozostać otwarte i celebrować nabożeństwa, czy też nie, w zależności od sytuacji” – powiedział ojciec Dario Bossi, Prowincjał Misjonarzy Kombonianów w Brazylii.

Ojciec Dario Bossi, kombonianin

Misjonarze Kombonianie pracują w Brazylii głównie w regionie Amazonii, w stanach Amazona, Roraima, Rondonia i Maranhao, w których mieszka 90% rdzennych społeczności Brazylii. W stanie Amazonas 48% ludności żyje za połowę minimalnej płacy (90 dolarów miesięcznie), 15% za dwa dolary dziennie. Troska ojca Dario o te obszary jest bardzo silna. Obrazy masowych grobów w Manaus, w celu pochowania zmarłych na koronawirusa, są na oczach świata.
Zachowanie Bolsonaro jest nie do zaakceptowania. W tym momencie na temat koronawirusa jesteśmy najbardziej wyśmiewanym krajem na świecie, z powodu jego politycznej niezdolności do zorganizowanego zarządzania pandemią. Bolsonaro pragnie utrzymać chaos w kraju, który służy mu jako instrument zapewniający mu władzę. Wielu analityków tutaj w Brazylii – z którymi się zgadzam – mówi, że Bolsonaro nie rządzi dla dobra kraju, ale dla własnych korzyści – mówi ojciec Bossi.
Bolsonaro nie jest głupcem, jego decyzje idą wbrew wszelkim zaleceniom Ministerstwa Zdrowia dotyczących kwarantanny. Prezydent jest bardzo sprytny: aby uzasadnić swoje niedocenianie pandemii, używa pretekstu gospodarki, która nie może się zatrzymać. Krytykuje populizm wenezuelskiego rządu, w końcu stosuje tę samą, identyczną metodę populistyczną. Jego nieustanne prowokacje podsycają społeczny rozłam w kraju.
Problem pandemii prawie zahamował i zniechęcił silne reakcje opozycji, żeby nie pogorszyć kryzysu już istniejącego z Covid – 19, ale teraz coś się zmieniło. Na przykład, w zeszłą niedzielę Prezes Izby Adwokackiej powiedział, że Bolsonaro Przekroczył Rubikon, nawiązując do historii starożytnych Rzymian. W rzeczywistości zdecydowana większość Gubernatorów Brazylii, nie poszła w ślady prezydenta, ale przyjęła środki mające na celu powstrzymanie pandemii i wprowadziła kwarantannę. Również w ostatnią niedzielę 20 gubernatorów podpisało list w obronie demokracji, sprzeciwiając się linii prezydenta w sprawie pandemii i sytuacji politycznej w ogóle. Wydaje mi się, że w świadomości społecznej pojawiło się coś nowego: dla różnych środowisk i sektorów społeczeństwa nie jest już możliwe, aby wytrzymać. Czas powiedzieć basta – kończy ojciec Bossi.
Źródło: Famiglia Cristiana

Tagi: ,

TAM, GDZIE MIESZKA ŻYCIE

W slumsach Mukuru, na przedmieściach Nairobi, mieszka około 600 tysięcy ludzi. Ten jeden z najbardziej zdegradowanych obszarów wyrasta wokół centrum finansowego stolicy Kenii. W takim środowisku pracują siostry miłosierdzia, które założyły Centrum Promocji Mukuru (Mukuru Promotion Center) przy wsparciu pozarządowej organizacji Połączone Ręce (Manos Unidas).

Dom Dicsona ponownie został zalany kilka dni temu. Młody Kenijczyk stracił już rachubę, ile razy woda dostała się przez zardzewiałe mosiężne drzwi i zmoczyła wszystko na swojej drodze. Ale Dicson jest zapobiegawczy. Codziennie rano, gdy wychodzi z domu w poszukiwaniu pracy, cały swój dobytek zostawia na prowizorycznym łóżku: betonowej konstrukcji z bloków, przykrytej kilkoma poszarpanymi kocami. W ten sposób woda zalewa tylko niewielką powierzchnię ziemnej podłogi, zamieniającej się w kałuże błota, ale oszczędzając jego rzeczy.

Dicson wraz z innymi 600. tysiącami współmieszkańców żyje w slumsie Mukuru, który z biegiem lat rozrastał się wokół coraz bogatszego i zamożniejszego centrum Nairobi. Aż stał się ogromnym przedmieściem złożonym z 25. dzielnic, które rozbudowują się bez ładu i składu. I bezprawnie. 

Pierwszy raz spoglądamy na slumsy z najwyższego tarasu szkoły średniej, zbudowanej przez siostry miłosierdzia przy wsparciu Manos Unidas, w Centrum Promocji Mukuru (MPC). Przed naszymi oczami rozciąga się ogromny krajobraz budynków mieszkalnych, niespełniających jakichkolwiek standardów, zbudowanych w zasadzie z błota, mosiądzu i uralitu. Otacza nas szarawo-brązowa panorama, na tle której gdzieniegdzie wyróżnia się zieleń i wiszące ubrania… Wśród porannej mgły widać wznoszące się na horyzoncie, niemal obraźliwe, finansowe centrum Nairobi.

Mukuru zaczęto budować nad brzegiem rzeki Ngong. Potrzeba znalezienia ziemi, na której można było postawić prowizoryczne budynki, doprowadziła człowieka do kradzieży z rzeki tego, co do niej należy. Ngong zwęża się wraz z postępującym rozbudowywaniem slumsów, choć czasem, gdy obficie pada, upomina się o to, co zostało jej zabrane, powodując osunięcia ziemi, które porywają domy położone najbliżej brzegu. Dom Dicksona jest jednym z nich, dlatego ten młody człowiek z niepokojem patrzy w niebo. W tym roku jest więcej opadów niż zwykle. Tak naprawdę każdego dnia pada silny deszcz. „W październiku deszcze powinny były ustąpić, ale nie ustąpiły. W tym tygodniu trzeba było zamknąć kilka szkół, ponieważ zostały zalane” – skarży się siostra Mary Killeen, zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia.

A Ngong płynie dalej, coraz bardziej brudna i zanieczyszczona. Irlandzka zakonnica wini za to brak woli politycznej, by powstrzymać zanieczyszczenie rzek. I powietrza. „Oto przykład”, wyjaśnia i wskazuje na gęsty pył, który tworzy się w wąskich uliczkach slumsów. Ofiary tego zanieczyszczenia codziennie przybywają do kliniki Maryi Niepokalanej, którą również założyły siostry, aby zaspokoić potrzeby zdrowotne najbardziej nieporadnej ludności. „Każdego miesiąca pomagamy ponad 1200 osobom. Większość z nich cierpi na choroby układu oddechowego, pokarmowego i trawiennego”. Wynikają one z czynników środowiskowych, takich jak złe warunki sanitarne, brak dostępu do wody pitnej, brak wywozu śmieci – co oznacza, że odpady są wyrzucane do rzeki – oraz spalanie nafty i węgla drzewnego przy gotowaniu. „Pomimo tego, że w Kenii obowiązują przepisy dotyczące ochrony środowiska, nikt się do nich nie stosuje. A korupcja ma z tym wiele wspólnego” ‒ dodaje siostra Killeen.

Mukuru jest miejscem, w którym ubóstwo jest postrzegane za pomocą pięciu zmysłów: wzrokiem, słuchem, zapachem, dotykiem i smakiem… Złe traktowanie planety i konsekwencje tego dla najbardziej bezbronnych ludzi, potępione przez Manos Unidas w kampanii 2020 zatytułowanej „Tym, który najbardziej cierpi z powodu złego traktowania planety, nie jesteś ty”, znajduje w Mukuru wyraźny przykład. 

Ludzie, którzy tu przybywają, próbują uciec od niepewnej przyszłości. Przeprowadzają się do Nairobi w poszukiwaniu ziemi obiecanej. Wielu z nich ucieka przed konfliktami plemiennymi i starciami o ziemię, zwierzęta gospodarskie lub władzę polityczną. Inni uciekają przed głodem wywołanym suszą i niedoborem żywności. „W Kenii pustynia postępuje szybko, a to co przed laty było zielone, teraz jest pustkowiem ‒ wyjaśnia zakonnica. ‒ Problem polega na tym, że wiedza, jaką ci ludzie posiadają po przyjeździe do miasta, nie wystarcza, aby zarobić na życie. To właśnie prowadzi ich do życia w slumsach”.

Można powiedzieć, że Mukuru jest jednym z tych miejsc, w których mieszka zapomnienie. I nie chodzi tu dokładnie o zapomnienie, o którym wspominają w swoich wierszach Bécquer czy Cernuda, ale o zapomnienie wynikające z porzucenia instytucji i rządu, którzy teoretycznie są odpowiedzialni za zapewnienie korzystania z praw chroniących wszystkich ludzi. Być może lepiej byłoby powiedzieć, że w Mukuru żyją ci, którzy zostali zapomniani przez system, przez podmioty gospodarcze, przez rynki, przez społeczeństwo. Ci, których papież Franciszek w swoich wypowiedziach tak często określał jako „pozostałości”. Ale mimo wszystko udało nam się zobaczyć, że to co naprawdę płynie na każdej ulicy i w każdym zakątku tego miejsca to życie. Ciągły śmiech, taniec, rozmowy, olej skwierczący w ogromnych patelniach, w których smaży się nadziewane pierożki i ciastka kukurydziane, maszyny do szycia, z których w niewyobrażalny sposób – i to w kilka minut – powstają garnitury i wszelkiego rodzaju ubrania… Najbardziej hałaśliwe miejsca Mukuru pokazują nam, że nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach życie znajduje przestrzeń dla siebie.

I w tym zgiełku rozbrzmiewa muzyka, uniwersalny język, którym człowiek komunikuje swoje najgłębsze uczucia, lęki, radości, nadzieje, obawy, miłość i niechęć. W drodze towarzyszy nam dwójka młodych ludzi, których muzyka ocaliła. Emmanuel, który dumnie nosi pseudonim Kaznodzieja, oraz Boaz, pierwszy DJ, który ukończył naukę w MPC. Mikser, potężne głośniki i mikrofon to narzędzia, które skłoniły tych dwóch młodych ludzi do porzucenia alkoholu, narkotyków i ryzyka związanego z bliskimi kontaktami z mafią.

Boaz i Emmanuel w muzyce znaleźli drogę ucieczki. Siostra Maria i inni zakonnicy z misji towarzyszyli im przez cały czas, wierząc w obu. Teraz to właśnie oni wykorzystują przekaz muzyki, by nie dopuścić do tego, żeby inni młodzi ludzie szukali na ulicach najgorszej drogi ucieczki od codzienności. 

Muzungu przybyła z zimna

Kim jest siostra Mary? Irlandka z urodzenia, Mary Killeen, nie pozostaje niezauważona w Mukuru. Fizycznie jest prawdopodobnie najbardziej muzungu (białym), jaki kiedykolwiek postawił stopę w slumsach, ale serce siostry Mary jest kenijskie od wielu lat. Przyjechała do tego kraju ponad 40 lat temu po to, żeby zostać. W Mukuru ona i reszta sióstr miłosierdzia towarzyszą od dziesięcioleci najbiedniejszym, zapomnianym. Tym, którzy żyją poza murami zbudowanymi na korupcji, egoizmie i obojętności. Ich głównym celem jest zapewnienie, że dzięki edukacji ulice nie będą już miejscem, gdzie marzenia tysięcy dzieci są konfrontowane z rzeczywistością narkotyków, przemocy i prostytucji.  

Przechadzając się po wąskich uliczkach przedmieścia, zakonnica wyjaśnia, że od 1985 r. jest świadkiem niepohamowanego rozwoju okolicy. Wraz z tym wzrostem podnosiła się również liczba dzieci nieuczęszczających do szkoły. „Musieliśmy zatem działać szybko, bo te maluchy, które nie chodziły do szkoły, lądowały na ulicach, były zamieszane w narkotyki lub stawały się ofiarami dziecięcej prostytucji – wyjaśnia. – Ale nie miałyśmy ani ziemi, ani pieniędzy na zbudowanie szkół”. I wtedy objawiła się Opatrzność Boża w osobie ojca Manuela, misjonarza z Afryki, który wówczas kierował parafią. „Ojciec Manuel skontaktował nas z Manos Unidas, którzy uwierzyli w nasz projekt i wspierali w budowie sześciu tymczasowych szkół” ‒ kontynuuje irlandzka zakonnica. Na początku lat dziewięćdziesiątych do tych szkół, które nadal funkcjonują w różnych dzielnicach slumsów i do których uczęszcza codziennie ponad 10 tysięcy uczniów, dołączyło wiele innych projektów – szkoła średnia, działania edukacyjne dla dorosłych, program reintegracji i wsparcia dzieci ulicy, ośrodek opieki nad dziećmi z różnymi rodzajami niepełnosprawności, ośrodek szkolenia zawodowego, a także klinika i trzy mobilne jednostki, które stopniowo przyczyniały się do zaspokojenia potrzeb ludności codziennie walczącej o przetrwanie.

Obecnie MPC działa w dużej mierze dzięki wsparciu Manos Unidas i stało się modelowym centrum opieki i rozwoju. Tysiące młodych ludzi ukończyło naukę w MPC, gotowych stawić czoła przyszłości z większą gwarancją sukcesu. Znamy tylko kilku z nich, ale ich przykład i życiorysy sprawiają, że wierzymy w ich potencjał do odwrócenia a priori niesprzyjającego losu.

tekst: Marta Carreño

tłumaczenie: Aleksandra Rutyna

MUKURU. TAM, GDZIE MIESZKA ŻYCIE

MW slumsach Mukuru, na przedmieściach Nairobi, mieszka około 600 tysięcy ludzi. Ten jeden z najbardziej zdegradowanych obszarów wyrasta wokół centrum finansowego stolicy Kenii. W takim środowisku pracują siostry miłosierdzia, które założyły Centrum Promocji Mukuru (Mukuru Promotion Center) przy wsparciu pozarządowej organizacji Połączone Ręce (Manos Unidas).

Dom Dicsona ponownie został zalany kilka dni temu. Młody Kenijczyk stracił już rachubę, ile razy woda dostała się przez zardzewiałe mosiężne drzwi i zmoczyła wszystko na swojej drodze. Ale Dicson jest zapobiegawczy. Codziennie rano, gdy wychodzi z domu w poszukiwaniu pracy, cały swój dobytek zostawia na prowizorycznym łóżku: betonowej konstrukcji z bloków, przykrytej kilkoma poszarpanymi kocami. W ten sposób woda zalewa tylko niewielką powierzchnię ziemnej podłogi, zamieniającej się w kałuże błota, ale oszczędzając jego rzeczy.

Dicson wraz z innymi 600. tysiącami współmieszkańców żyje w slumsie Mukuru, który z biegiem lat rozrastał się wokół coraz bogatszego i zamożniejszego centrum Nairobi. Aż stał się ogromnym przedmieściem złożonym z 25. dzielnic, które rozbudowują się bez ładu i składu. I bezprawnie. 

Pierwszy raz spoglądamy na slumsy z najwyższego tarasu szkoły średniej, zbudowanej przez siostry miłosierdzia przy wsparciu Manos Unidas, w Centrum Promocji Mukuru (MPC). Przed naszymi oczami rozciąga się ogromny krajobraz budynków mieszkalnych, niespełniających jakichkolwiek standardów, zbudowanych w zasadzie z błota, mosiądzu i uralitu. Otacza nas szarawo-brązowa panorama, na tle której gdzieniegdzie wyróżnia się zieleń i wiszące ubrania… Wśród porannej mgły widać wznoszące się na horyzoncie, niemal obraźliwe, finansowe centrum Nairobi.

Mukuru zaczęto budować nad brzegiem rzeki Ngong. Potrzeba znalezienia ziemi, na której można było postawić prowizoryczne budynki, doprowadziła człowieka do kradzieży z rzeki tego, co do niej należy. Ngong zwęża się wraz z postępującym rozbudowywaniem slumsów, choć czasem, gdy obficie pada, upomina się o to, co zostało jej zabrane, powodując osunięcia ziemi, które porywają domy położone najbliżej brzegu. Dom Dicksona jest jednym z nich, dlatego ten młody człowiek z niepokojem patrzy w niebo. W tym roku jest więcej opadów niż zwykle. Tak naprawdę każdego dnia pada silny deszcz. „W październiku deszcze powinny były ustąpić, ale nie ustąpiły. W tym tygodniu trzeba było zamknąć kilka szkół, ponieważ zostały zalane” – skarży się siostra Mary Killeen, zakonnica ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia.

A Ngong płynie dalej, coraz bardziej brudna i zanieczyszczona. Irlandzka zakonnica wini za to brak woli politycznej, by powstrzymać zanieczyszczenie rzek. I powietrza. „Oto przykład”, wyjaśnia i wskazuje na gęsty pył, który tworzy się w wąskich uliczkach slumsów. Ofiary tego zanieczyszczenia codziennie przybywają do kliniki Maryi Niepokalanej, którą również założyły siostry, aby zaspokoić potrzeby zdrowotne najbardziej nieporadnej ludności. „Każdego miesiąca pomagamy ponad 1200 osobom. Większość z nich cierpi na choroby układu oddechowego, pokarmowego i trawiennego”. Wynikają one z czynników środowiskowych, takich jak złe warunki sanitarne, brak dostępu do wody pitnej, brak wywozu śmieci – co oznacza, że odpady są wyrzucane do rzeki – oraz spalanie nafty i węgla drzewnego przy gotowaniu. „Pomimo tego, że w Kenii obowiązują przepisy dotyczące ochrony środowiska, nikt się do nich nie stosuje. A korupcja ma z tym wiele wspólnego” ‒ dodaje siostra Killeen.

Mukuru jest miejscem, w którym ubóstwo jest postrzegane za pomocą pięciu zmysłów: wzrokiem, słuchem, zapachem, dotykiem i smakiem… Złe traktowanie planety i konsekwencje tego dla najbardziej bezbronnych ludzi, potępione przez Manos Unidas w kampanii 2020 zatytułowanej „Tym, który najbardziej cierpi z powodu złego traktowania planety, nie jesteś ty”, znajduje w Mukuru wyraźny przykład. 

Ludzie, którzy tu przybywają, próbują uciec od niepewnej przyszłości. Przeprowadzają się do Nairobi w poszukiwaniu ziemi obiecanej. Wielu z nich ucieka przed konfliktami plemiennymi i starciami o ziemię, zwierzęta gospodarskie lub władzę polityczną. Inni uciekają przed głodem wywołanym suszą i niedoborem żywności. „W Kenii pustynia postępuje szybko, a to co przed laty było zielone, teraz jest pustkowiem ‒ wyjaśnia zakonnica. ‒ Problem polega na tym, że wiedza, jaką ci ludzie posiadają po przyjeździe do miasta, nie wystarcza, aby zarobić na życie. To właśnie prowadzi ich do życia w slumsach”.

Tam, gdzie mieszka życie

Można powiedzieć, że Mukuru jest jednym z tych miejsc, w których mieszka zapomnienie. I nie chodzi tu dokładnie o zapomnienie, o którym wspominają w swoich wierszach Bécquer czy Cernuda, ale o zapomnienie wynikające z porzucenia instytucji i rządu, którzy teoretycznie są odpowiedzialni za zapewnienie korzystania z praw chroniących wszystkich ludzi. Być może lepiej byłoby powiedzieć, że w Mukuru żyją ci, którzy zostali zapomniani przez system, przez podmioty gospodarcze, przez rynki, przez społeczeństwo. Ci, których papież Franciszek w swoich wypowiedziach tak często określał jako „pozostałości”. Ale mimo wszystko udało nam się zobaczyć, że to co naprawdę płynie na każdej ulicy i w każdym zakątku tego miejsca to życie. Ciągły śmiech, taniec, rozmowy, olej skwierczący w ogromnych patelniach, w których smaży się nadziewane pierożki i ciastka kukurydziane, maszyny do szycia, z których w niewyobrażalny sposób – i to w kilka minut – powstają garnitury i wszelkiego rodzaju ubrania… Najbardziej hałaśliwe miejsca Mukuru pokazują nam, że nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach życie znajduje przestrzeń dla siebie.

I w tym zgiełku rozbrzmiewa muzyka, uniwersalny język, którym człowiek komunikuje swoje najgłębsze uczucia, lęki, radości, nadzieje, obawy, miłość i niechęć. W drodze towarzyszy nam dwójka młodych ludzi, których muzyka ocaliła. Emmanuel, który dumnie nosi pseudonim Kaznodzieja, oraz Boaz, pierwszy DJ, który ukończył naukę w MPC. Mikser, potężne głośniki i mikrofon to narzędzia, które skłoniły tych dwóch młodych ludzi do porzucenia alkoholu, narkotyków i ryzyka związanego z bliskimi kontaktami z mafią.

Boaz i Emmanuel w muzyce znaleźli drogę ucieczki. Siostra Maria i inni zakonnicy z misji towarzyszyli im przez cały czas, wierząc w obu. Teraz to właśnie oni wykorzystują przekaz muzyki, by nie dopuścić do tego, żeby inni młodzi ludzie szukali na ulicach najgorszej drogi ucieczki od codzienności. 

Muzungu przybyła z zimna

Kim jest siostra Mary? Irlandka z urodzenia, Mary Killeen, nie pozostaje niezauważona w Mukuru. Fizycznie jest prawdopodobnie najbardziej muzungu (białym), jaki kiedykolwiek postawił stopę w slumsach, ale serce siostry Mary jest kenijskie od wielu lat. Przyjechała do tego kraju ponad 40 lat temu po to, żeby zostać. 

W Mukuru ona i reszta sióstr miłosierdzia towarzyszą od dziesięcioleci najbiedniejszym, zapomnianym. Tym, którzy żyją poza murami zbudowanymi na korupcji, egoizmie i obojętności. Ich głównym celem jest zapewnienie, że dzięki edukacji ulice nie będą już miejscem, gdzie marzenia tysięcy dzieci są konfrontowane z rzeczywistością narkotyków, przemocy i prostytucji.  

Przechadzając się po wąskich uliczkach przedmieścia, zakonnica wyjaśnia, że od 1985 r. jest świadkiem niepohamowanego rozwoju okolicy. Wraz z tym wzrostem podnosiła się również liczba dzieci nieuczęszczających do szkoły. „Musieliśmy zatem działać szybko, bo te maluchy, które nie chodziły do szkoły, lądowały na ulicach, były zamieszane w narkotyki lub stawały się ofiarami dziecięcej prostytucji – wyjaśnia. –Ale nie miałyśmy ani ziemi, ani pieniędzy na zbudowanie szkół”. I wtedy objawiła się Opatrzność Boża w osobie ojca Manuela, misjonarza z Afryki, który wówczas kierował parafią. „Ojciec Manuel skontaktował nas z Manos Unidas, którzy uwierzyli w nasz projekt i wspierali w budowie sześciu tymczasowych szkół” ‒ kontynuuje irlandzka zakonnica. Na początku lat dziewięćdziesiątych do tych szkół, które nadal funkcjonują w różnych dzielnicach slumsów i do których uczęszcza codziennie ponad 10 tysięcy uczniów, dołączyło wiele innych projektów – szkoła średnia, działania edukacyjne dla dorosłych, program reintegracji i wsparcia dzieci ulicy, ośrodek opieki nad dziećmi z różnymi rodzajami niepełnosprawności, ośrodek szkolenia zawodowego, a także klinika i trzy mobilne jednostki, które stopniowo przyczyniały się do zaspokojenia potrzeb ludności codziennie walczącej o przetrwanie. Obecnie MPC działa w dużej mierze dzięki wsparciu Manos Unidas i stało się modelowym centrum opieki i rozwoju.  

Tysiące młodych ludzi ukończyło naukę w MPC, gotowych stawić czoła przyszłości z większą gwarancją sukcesu. Znamy tylko kilku z nich, ale ich przykład i życiorysy sprawiają, że wierzymy w ich potencjał do odwrócenia a priori niesprzyjającego losu.

Mój post – Twój posiłek

Mój Post – Twój Posiłek
Czas Wielkiego Postu daje możliwość podjęcia różnego rodzaju wyrzeczeń i postanowień. Warto zadbać o to, by te działania nieustannie pomagały nam wzrastać. Uczynki pokutne – post, modlitwa i jałmużna to niezwykłe drogowskazy umożliwiające lepsze przygotowanie do radości Wielkiej Nocy.


Dzieło, które nie przemija
Już od lat na okres Wielkiego Postu Misyjny Ruch TUCUM zachęca do podjęcia akcji MÓJ POST-TWÓJ POSIŁEK. Jest to okazja, by wspierać naszych braci i siostry z krajów misyjnych. Zatrzymując się na moment nad pieniędzmi, które zamierzamy wydać podczas zakupów, dobrze byśmy uświadomili sobie jak wiele posiadamy, jak bezpieczna jest nasza pozycja finansowa (choć często wydaje się, że nie) oraz ile tak naprawdę rzeczy nie jest nam do niczego potrzebne, ile z nich za chwilę po prostu się zmarnuje. Taka chwila refleksji powinna wzbudzić poczucie wdzięczności, ale i chęć dzielenia się z innymi. Do tego właśnie zachęcamy w naszej akcji – z poczucia wdzięczności hojnie dzielę się z innymi.


Konkretne gesty solidarności
Datki zebrane podczas wielkopostnej akcji zostaną przekazane na konkretny cel misyjny. Będzie to, tak jak rok temu wsparcie projektu szkół i przedszkoli w Amakuriat (Kenia). Kilka słów o projekcie od o. Maćka Zielińskiego, misjonarza pracującego w Kenii: „Parafia Amakuriat sponsoruje 23 szkoły podstawowe i 2 szkoły średnie, niestety nadal ok 70% ludności naszej parafii to analfabeci. W ramach promocji edukacji uczniowie w naszych szkołach mają zapewniony ciepły posiłek, zazwyczaj jest to tzw. Ghideri, czyli czerwona fasola z kukurydzą. Najczęściej jest to jedyny pełnowartościowy posiłek w ciągu dnia.”


(Nie)zwyczajna miska strawy
Bardzo motywującym jest fakt, iż jeden taki ciepły posiłek kosztuje niecałe 40 groszy! Jak ważna jest ta miska ciepłej strawy dla całego procesu edukacji prawdopodobnie nie zdajemy sobie sprawy. „Niestety jednym w powodów zamknięcia szkół na tydzień lub dwa jest po prostu brak jedzenia!” – zauważa o. Maciek Zieliński. Zatem każda ofiara pieniężna ma tu wielkie znaczenie.

Zachęcamy do włączenia się w tegoroczną edycję akcji. Po zakończeniu akcji pieniądze można przelać na konto Misjonarzy Kombonianów: 

27 1050 1445 1000 0022 8669 0751
ul. Skośna 4
30-383 KRAKÓW
Tytuł przelewu: „MÓJ POST – TWÓJ POSIŁEK”